wtorek, 13 grudnia 2016

DOWODZENI PRZEZ SZABLONY NARZUCANE NAM PRZEZ MEDIA - RASIZM

Wyobraźmy sobie różę, która przytyka tulipanom brak kolców, orła który jastrzębiom wytyka kolor upierzenia, wyobraźmy sobie oceany, które naśmiewają się z maleńkości górskich potoków. Sytuacja, w której natura przeciwstawia się samej sobie, nie przez wzgląd na instynkty, potrzebę przetrwania, ale chęć dominacji nad innymi, wywołaną próżnością własnej fizyczności, występuje wyłącznie w kulturze ludzi, obdarzonych pozornie większą inteligencją i głębszym rozpoznaniem własnego jestestwa. Zjawisko, które w zdrowym społeczeństwie mieć miejsca nie powinno, jest już dziś nie tylko czarną plamą na ludzkiej moralności, ale także kolejnym powodem podziałów, tworzenia pseudo fundacji i sztucznego napędzania filozofii rasizmu. Filozofii stworzonej przez człowieka, błędnie interpretującego zamierzenia twórczej siły matki natury.

Czym jest rasizm?
Rasizm wynika z egotycznego mniemania o wyższości jednego umysłu, jednego osobnika, nad innymi. Wbrew temu, iż jest to nienawiść skierowana przeciwko konkretnej grupie ludzi lub inaczej – głosząca tezę o wyższości pewnej grupy ludzi nad innymi – to ma ona podłoże tożsame z mniemaniem o swej wyższości względem "uboższego", "gorzej" ubranego sąsiada. Ludzki umysł, tak niespokojny jak chorągiew powiewająca na wietrze, cały czas próbuje utożsamiać, a że pozornie "należy do nas", to lokuje nas w jak najwyższym punkcie hierarchii "ważności", innych traktując wyłącznie jak podległych sobie osobników. Wszystko czego się boi, wszystko, czego nie zna, czego nie rozumie, z czym dotąd nie miał do czynienia, traktuje jak coś złego, gorszego, godnego pogardy, w największej mierze nieświadomie gardząc własnym jestestwem – własną matką, która świat stworzyła różnorodnym. Sytuacja takowa miała miejsce w rozwlekłym momencie styku kilku ras, z których najbardziej egotyczną i dominującą okazała się rasa biała, mająca dostęp do większej części cywilizacyjnych "dobrodziejstw", które później z uporem maniaka zabierała wyłącznie na własny użytek, wykorzystując domniemany rozwój przeciwko innym. Cel jak zwykle był próżny i banalny – mieć więcej. Kiedy takowa myśl pojawi się w umyśle zbiorowym, niezwykle trudnym będzie się z owej opresji uwolnić, a niepohamowana chęć bogacenia się może już nigdy nie ustąpić.

Błędna interpretacja rasizmu
W ówczesnym świecie wiele jest prób tłumienia rasizmu, przeciwdziałania mu oraz edukowania młodszych pokoleń. Wolontariusze na całym świecie powtarzają jak mantrę, że rasizm jest zły, a wszyscy ludzie są równi – tacy sami. Są to jednak nieprawdziwe – świadomie mniej lub bardziej przekłamane stwierdzenia. Rasizm nie jest zły, rasizm jest głupi, a każdy człowiek na świecie różni się od swojego bliźniego, lecz nie jest to powodem do pogardy, lecz zachwytu. Tak zachowuje się piękno i różnorodność tego świata, którego my niestety nadal nie mamy ochoty rozpoznać.
Nie ma dwóch takich samych tulipanów na całej planecie, tak jak i nie ma dwóch równych sobie ludzi. I choć równość w edukacji antyrasistowskiej występuje jedynie w formie metafory, to po raz kolejny podpuszcza nas do błędnej interpretacji własnego człowieczeństwa. Nie możemy być równi, natura nie pozwoliłaby sobie na tak nierozważny i ryzykowny krok.

Dlaczego odnoszę się do natury jak do świadomie pojmującej rzeczywistość istoty? Dobre pytanie, które mało kto sobie zadaje. Czy natura, czy świat i wszechświat może być świadomy? Wszystko na to wskazuje, toteż należałoby nieco zmienić perspektywę i zacząć rozważać powody dla których pewne rzeczy zachodzą. Rozważajmy to jednak z ogromną dozą pokory, postrzegając już nie tylko jako odrębna jednostka, ale część składowa istoty większej od nas.

Różnorodność rasowa buforem bezpieczeństwa
Spójrzmy na tę różnorodność z perspektywy planety, którą zamieszkujemy – z perspektywy, o której większość z nas jak dotąd nie miało pojęcia. Natura nie stworzyła nas różnymi od siebie tylko po to, byśmy ze sobą rywalizowali, dominowali się wzajemnie i tworzyli podziały rasowe. Natura jest bezwzględna, ale nie głupia i próżna. Różnorodność rasowa jest zwyczajnym zabezpieczeniem się, przed wyniszczeniem całej populacji. Przypuśćmy, że w pewnym momencie naszej historii pojawia się globalna epidemia – nie taka stworzona w laboratorium na potrzeby przemysłu farmaceutycznego, ale rzeczywisty wirus, który może zagrozić istnieniu naszej cywilizacji. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, to reakcja naszych organizmów na tego wirusa również będzie zbliżona, a jeśli będzie on wystarczająco silny, wszystkich nas może czekać podobny los. Tak się jednak nie stanie, kiedy natura posiada potężny bufor bezpieczeństwa w postaci kilku ras, diametralnie różnych od siebie, przystosowanych do życia w różnych środowiskach, u których wykształciły się różne możliwości obronne przed wszelkimi wirusami, bakteriami, ale także innymi czynnikami zewnętrznymi, które mogą zagrażać naszemu istnieniu. Znaleźliśmy się tu w pewnym celu, którego jak dotąd nie zdołaliśmy pojąć i mimo naszej wolnej woli, natura nie pozwoliłaby sobie całkowicie oddać kontroli jednemu z "produktów" swej ewolucji, nie wiedząc do końca jakie obrodzi on owoce. Innymi słowy – istnieje duże ryzyko, że nie poradzimy sobie z zadaniem, które zostało nam powierzone, a jeśli jednak nam się uda, to będzie trwało to zapewne jeszcze wiele lat, które przez błędną interpretację naszego jestestwa, mogą przynieść wyniszczające nas samych efekty naszej destrukcyjnej działalności, z którą natura będzie musiała się zmierzyć z naszą lub bez naszej pomocy. Wynikiem takich działań przetrwać może tylko jedna z ras, które w ówczesnym czasie zamieszkują planetę i nie będzie to wcale świadczyło o jej wyższości nad innymi, ale o przemyślanym działaniu matki natury, która tworząc różnorodność, zapewnia sobie przetrwanie.

Wyobraźmy sobie różę, która przytyka tulipanom brak kolców, orła który jastrzębiom wytyka kolor upierzenia, wyobraźmy sobie oceany, które naśmiewają się z maleńkości górskich potoków. Wszystko jest inne, jednak ma swoje miejsce, swoją rolę i istotne zadanie w wielkiej kompozycji wszechświata. Nigdy nie będziemy równi, ale to nie oznacza, że ktokolwiek jest gorszy od innego. Natura nie kategoryzuje, nie organizuje konkursów, ani plebiscytów. Potrzebuje i docenia nas w taki sam sposób, bez względu na to kim jesteśmy, jacy jesteśmy i jaką akurat przyjęliśmy rolę w iluzorycznej metaforze życia. Szkoda tylko, że my nadal nie potrafimy tego pojąć.



środa, 2 listopada 2016

Tako rzecze Thoreau

"Doprawdy, nie ma dnia, aby pracujący człowiek znalazł czas na prawdziwą rzetelność albo pozwolił sobie na utrzymywanie najprostszych, ludzkich stosunków z sąsiadami, albowiem cena jego pracy spadłaby na rynku. Ma czas tylko na to, aby być maszyną. Jakże może pamiętać o tym, że nie wie wielu rzeczy - to zaś jest warunkiem rozwoju - ten, który tak często musi spożytkowywać to, co wie? Toteż zanim wydamy o nim sąd, powinniśmy czasami dobrowolnie karmić go, ubierać i serdecznie podtrzymywać na duchu. Najpiękniejsze wartości naszej natury, podobnie jak meszek na owocach, można zachować jedynie dzięki najbardziej troskliwej pielęgnacji. Pomimo to ani siebie, ani innych wcale tak delikatnie nie traktujemy."
Henry David Thoreau - Walden, czyli życie w lesie 

Maseczka dla zniszczonych włosów


 Do wykonania domowej maseczki potrzebujemy jednego awokado (najlepiej mocno dojrzałego, które łatwo się rozgniecie), dwóch łyżek kwaśnej śmietany oraz świeżego soku z połowy cytryny.


Awokado rozgniatamy i mieszamy z sokiem i śmietaną do momentu uzyskania w miarę jednolitej konsystencji. Do otrzymania całkowicie spójnej masy, możemy wykorzystać blender. Powstałą maź wmasowujemy we włosy i skórę głowy, po czym owijamy ją folią i ciepłym ręcznikiem. W owej ręcznikowej czapeczce musimy wytrzymać 20 minut, po upływie których ściągamy wszystko i spłukujemy włosy.


Maseczka z awokado to bardzo prosty sposób na regenerację, ożywienie i orzeźwienie zarówno skóry głowy, jak i porastających ją włosów. W porze zmiennej i niesprzyjającej pogody to doskonałe wzmocnienie i ochrona przed wpływem niekorzystnych warunków pogodowych.

czwartek, 20 października 2016

Paradoks pochwiatki

Niepospolicie pospolita, niepozorna, nieznajoma i nieoceniona - pokrzywa - i choć brzmi dość zwyczajnie, to zaskakuje niezwykłą odmianą, która nie zważając na żadne ograniczenia, manifestuje się szeroką paletą barw oraz ich kombinacji. 
Szałwia indyjska, pochwiatka lub pokrzywa indyjska, to w naszej świadomości nadal dość nieznana roślina, którą wykorzystujemy głównie w celu zdobienia domów, ogródków i ulic. 
Doprowadziło to, do dość paradoksalnej sytuacji, w której ludzie cierpiący z powodu różnego rodzaju schorzeń, przechadzają się obok rośliny, mogącej im pomóc w uleczeniu tychże schorzeń, jednakże bez świadomości jej możliwości poprzestają na podziwianiu jej walorów zewnętrznych, jeśli w ogóle zdołają je dostrzec.

Co kryje się pod zewnętrzną powłoką?
Pokrzywa indyjska zawiera w sobie substancje wspomagające wytwarzanie w organizmie enzymów przyspieszających spalanie tkanki tłuszczowej, przez co jest efektywnym kompanem walki z nadwagą. Dodatkowo pobudza trzustkę do produkcji insuliny. Posiada właściwości antyalergiczne, korzystnie wpływa na problemy astmatyczne. Rozszerza naczynia krwionośne, czym zapewnia lepsze krążenie i dokrwienie serca. Obniża ciśnienie krwi - również tej znajdującej się w ludzkim oku, dzięki czemu stosuje się ją w leczeniu wzroku. Pochwiatka wykorzystywana bywa również jako lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Pobudza procesy trawienne, przyspiesza metabolizm. Ostatnio odkryto również jej właściwości hamujące rozrost komórek rakowych, dzięki czemu w przyszłości będzie można korzystać z niej w ramach profilaktyki antynowotworowej.

Pochwiatka nie jest wyodrębnionym egzemplarzem rośliny, która zamiast leczyć, jedynie zdobi naszą okolicę. Takich roślin jest mnóstwo, a każda z nich świadczy o naszej próżności i głupocie. Traktujemy bowiem naturę jedynie jako ozdobę tego, co sami stworzyliśmy, zapominając o tym, że sami jesteśmy tworem natury. - I tak oto, człowiek rozumny mając w ogrodzie całą gamę leczniczych roślin, z pełnym zaufaniem wybierze się po 'leki' do apteki.

wtorek, 18 października 2016

Leczymy się naturalnie. Syrop z szyszek

Syrop z szyszek przygotowujemy wiosną - w czasie, w którym drzewa kwitną. Zbieramy zielone szyszki, po czym czyścimy je, lecz ich nie opłukujemy. Umieszczamy je w pojemniku, przesypując obficie cukrem Muscovado, bądź zalewając miodem. Zamiast wieczka, z góry umieszczamy gazę, pozwalającą na swobodny przepływ powietrza, izolując jednocześnie naszą miksturę od łakomych owadów oraz różnego rodzaju zanieczyszczeń. Słój odstawiamy w mocno nasłonecznione miejsce, na okres dwóch miesięcy, po upływie których otrzymany syrop odcedzamy i przelewamy do mniejszych butelek. Syrop zażywamy przy pojawieniu się pierwszych oznak przeziębienia, ale także w trakcie trwania infekcji. Pomaga on udrożnić drogi oddechowe, wzmacnia naszą odporność, wspomaga walkę z chorobą. Dodając go do gorącej herbaty wywołujemy również działanie rozgrzewające.

Rozchmurz się

'Wewnętrzna przemiana nie polega na znajdowaniu wielu odpowiedzi na pytania, a na znalezieniu nowej relacji w stosunku z myślami.'

poniedziałek, 10 października 2016

Bogaty szejk

Sezon ogrodowy powoli odchodzi w zapomnienie, co nie znaczy jednak, że już niczego ciekawego w ogrodzie znaleźć nie można. Nawet przy tak mało sprzyjającej pogodzie (która jednak nie przeszkadza nam, aż tak bardzo, gdyż nasza wewnętrzna pogoda ducha nie została zachwiana), nadal możemy znaleźć rośliny, które odżywią nasz organizm, wzmacniając i regenerując nasze ciała i umysły, przed wymagającym sezonem jesienno-zimowym, który na pewno oszczędzić nas nie zechce. 

W ramach jesiennego przeglądu działkowego i jednych z ostatnich "prywatnych żniw" udało mi się nazbierać mięty, która posłuży mi jako surowiec do tworzenia domowych naparów, a którą, jeszcze jako świeżą roślinkę, dodałem do niezwykłego szejka, który zachwyca, zadziwia i zastanawia, czy są jakieś granice tego zielonego szaleństwa? Osobiście wydaje mi się, że granice to jedynie sztuczny, nieprawdziwy twór, mający na celu trzymać naszą wyobraźnię na wodzy, mimo iż jest to ostatnia rzecz, która powinna dotykać wyobraźni.

Migając się od podobnego dotyku, oddając pełną kontrolę swej fantazji, połączyłem składniki, które dotąd nijak nie współgrały ze sobą w naszej żywieniowej świadomości. Moja niedzielna fantazja scaliła ze sobą następujące produkty..


Na pierwszy ogień idzie zieleninka, która mimo późnej pory okazała się być niezwykle urozmaiconą, gdyż do świeżo zebranej mięty, dołączył szczaw, pietruszka i koper. Takie połączenie zapewnia nie tylko ogromną dozę orzeźwienia, ale również sporą dawkę składników odżywczych, które odtruwają nasz organizm, łagodzą nerwobóle, ułatwiają trawienie,  łagodzą procesy fermentacji w jelitach, niestrawność, dolegliwości żołądkowe, a nawet przeciwdziałają bezsenności.


W sukurs zieleni idzie odżywcza gruszka nashi, nazywana również chińską gruszką, która jest niezwykle bogata w błonnik, dzięki czemu łagodząco wpływa na pracę naszych jelit. Wzmacnia również naszą odporność, korzystnie wpływa na cerę, krzepliwość krwi oraz prawidłową pracę mózgu. Wspaniale gasi pragnienie, a przy tym jest niezwykle smaczna.


Najbardziej zaskakujący element tej zdrowotnej układanki to bez wątpienia kabaczek, którego mało kto spodziewałby się w szejku. Trzeba jednak przełamywać żywieniowe tabu. W czym bowiem taki kabaczek jest gorszy od banana? Otóż natura nie rozdziela na gorszych i lepszych, toteż bez żadnych oporów umieściłem go w tym zestawieniu. A on odwdzięcza się natychmiast, wzmacniając nasz układ odpornościowy i neutralizując szkodliwe związki, będące skutkami ubocznymi metabolizmu. Korzystnie wpływa na stan naszych płuc, żołądka i dwunastnicy. Kiedy wykorzystujemy kabaczka wraz z jego wnętrznościami uzyskujemy dodatkowo działanie antygrzybicze, antybakteryjne i przeciwpasożytnicze.


Do wyżej wymienionych składników dodałem również jabłka, miód gryczany oraz kilka malin, dla skontrastowania dość wymagającego smaku kabaczka połączonego z zielenią ogrodu. Wszystko zmiksowałem i otrzymałem.. ambrozję! 

Jak inaczej bowiem nazwać napój, po wypiciu którego czujesz się lepiej, swobodniej i spokojniej patrzysz na nadchodzący dzień i uśmiechasz się tak zwyczajnie, bo wiesz, że jest dobre. 

piątek, 7 października 2016

Niezwykły - brązowy i dziki

Przez lata w naszej kuchni dominowała biel - mąki, cukru, soli, czy ryżu. Z czasem jednak do naszych tradycji i zwyczajów zaczął zaglądać powiew świeżości, który zaszczepił w nas nutkę inspiracji i ciekawości coraz swobodniej pchającej nas w ramiona natury, która chcąc wynagrodzić nam dotychczasową posuchę, obdarowuje nas całą gamą wspaniałości, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Swoją cegiełkę dokładają także 'producenci' i dostawcy żywności, którzy zachęceni wzrastającym zapotrzebowaniem na 'inność', coraz chętniej decydują się na uprawę mniej popularnych odmian roślin. Stąd coraz częściej możemy trafić na coś, co 'winno' być białe, a białe nie jest, tak jak w przypadku ryżu.

Brązowy lepszy niż biały
Brązowy i biały to tak na prawdę ten sam rodzaj ryżu, poddany jednak mniejszej obróbce, w procesie oczyszczania go z łupin. Brązowy ryż jest pierwotną wersją białego, obdartą jedynie z zewnętrznej, twardej łupiny, pod którą zachowane zostało bielmo i otaczający je zarodek, wraz z większością wartości odżywczych, podczas gdy ryż biały to już jedynie bielmo, w którym znajduje się głównie skrobia. Brązowy ryż jest niezwykle bogaty w wartości odżywcze - zawiera witaminy: A, B, C, D, E i K oraz mikro i makroelementy: wapń, magnez, fosfor, potas, cynk, mangan, selen, miedź, żelazo, a także niewielkie ilości jodu. Wprowadzenie do naszej diety ryżu brązowego może nam przynieść niezwykle wiele korzyści, wzmacnia on bowiem nasze włosy, skórę oraz zęby. Dodatkowo obniża poziom złego cholesterolu, ciśnienie krwi, usprawnia trawienie, zmniejsza ryzyko udaru mózgu oraz cukrzycy. Reguluje pracę układu nerwowego, chroniąc nas i ułatwiając reagowanie w sytuacjach stresowych. Ryż brązowy zapewnia dodatkowo większe uczucie sytości, przez co sprzyja odchudzaniu. Jedynym aspektem, w którym ryż brązowy ustępuje białemu jest jego termin przydatności. Ten pierwszy wytrzyma do kilku miesięcy, podczas gdy dobrze przechowywany biały ryż może wytrzymać nawet 10 lat. Wszystko wiąże się z zawartością tłuszczy, których bielmo jest praktycznie pozbawione. Tłuszcze utleniają się, reagując z powietrzem i po czasie jełczeją.

Ryż, który ryżem nie jest
Zizania wodna, określana również ostrudą lub owsem, mimo iż do złudzenia przypomina ryż i tak też bywa określana, to nie należy do przedstawicieli tego gatunku. Zizania jest trawą, której owocem jest ziarniak o długości ok. 1,5 cm. Zawartością białka dwukrotnie przewyższa ryż brązowy. Posiada również kilkudziesięciokrotnie większą dawkę antyoksydantów, niż tradycyjny ryż biały. Zawiera w sobie witaminę C oraz witaminy z grupy B, potas, cynk, mangan, żelazo i kwas foliowy. Nie zawiera sodu, dzięki czemu nadaje się do spożycia przez osoby z nadciśnieniem. Od wieków dziki ryż użytkowany był jako roślina lecznicza, łagodząca dolegliwości żołądkowe, wzmacniając organizm, a także przeciwdziałając i lecząc choroby serca, wątroby, nerek i płuc. Zewnętrznie stosowano go (po wcześniejszym rozgotowaniu) jako naturalny okład na poparzoną skórę. Z ostrudy wodnej tłoczy się również olej, wykorzystywany zarówno w przemyśle spożywczym, jak i kosmetycznym.

Odpowiedni dobór ryżu, to jak decydowanie pomiędzy produktem pełnym i pozbawionym większości właściwości. To tak jakby ktoś próbował nam sprzedać butelkę wody, która byłaby w połowie pusta. Decydującym czynnikiem, jak mniemam, jest w tym przypadku cena, która według mnie jest swoistym ryżowym paradoksem. Dlaczego ziarno, któremu poświęca się więcej pracy i czasu, po to by pozbawić go zewnętrznych powłok, jest tańsze, niż te, któremu ledwie 'zdjęto skórkę'? 

środa, 5 października 2016

Słowotworząc


Dopóki mogę wznosić się nad pusty slogan
i czynić spokój tam, gdzie brak mi tchu.
Dopóki życie mówi mi jak bardzo kocha,
choć, aby mówić z nim, nie potrzebuję słów.
Dopóki mnie nie trwoży lęk
i szczęście pieści ze wszech stron,
gdy noc mi tańczy razem z dniem
i sprzyja nawet ślepy los.
Jedyny bagaż, który muszę wziąć
ten, który pierwszy poniósł mnie,
to stopy zdolne wszystko przejść
i nieustannie biec pod prąd.

wtorek, 4 października 2016

Rzewień jeden z kilku

Rzewień to wierny towarzysz i gość naszych przydomowych ogrodów, działek i wszelkich powierzchni rekreacyjnych. Znamy go i doceniamy jego walory smakowe, które towarzyszą nam od dzieciństwa. Rzewień jest po prostu pyszny, choć zapewne nie każdy podzieli moje zdanie. Nie mniej jednak jest na tyle ciekawą i odżywczą rośliną, że nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy jest warzywem, czy owocem? Nie było też ku temu większego powodu, jednakże nazewnictwo jest na tyle wciągającą intrygą, że wszystko 'musi' mieć swoją przylepkę. Rzewień jest pod tym względem nietypowy, gdyż nie udało się jasno określić jego przynależności. I tak dla amerykanów jest on owocem, a dla europejczyków warzywem. Nikomu to jednak nie przeszkadza w kompromisowym podejściu do walorów tego warzywocu. Ukazany na zdjęciu osobnik jest jednym z kilkudziesięciu przedstawicieli swojego gatunku, podczas gdy dla nas rzewień to po prostu rzewień, a rzewień to zwyczajnie rabarbar. I o niego ten cały warzywno-owocowy ambaras.
Porzućmy jednak językowe rozterki i przyjrzyjmy się mocy ukrytej wewnątrz tej nieokreślonej rośliny. Z jednej strony jest niskokaloryczna, z drugiej bogata w witaminy, minerały i błonnik. Reguluje procesy trawienne, łagodzi wzdęcia. Posiada właściwości przeciwzapalne, antyalergiczne, oczyszczające, odkwaszające, a także przeciwbólowe. Jest doskonałym remedium na kiepskie samopoczucie i nadmiar stresu, a dzięki zawartości luteiny wzmacnia nasz wzrok oraz skórę.
Rabarbar najczęściej wykorzystujemy w kuchni i choć będę upierał się, że najlepiej smakuje na surowo, to w wielu przypadkach bywa jedynie dodatkiem lub składnikiem potraw i deserów. Skoro go spożywamy, warto byłoby pamiętać, że nie każdemu rzewień może przypaść do gustu. Tak jak dwojako usankcjonowała się jego przynależność, tak i jego możliwości mają dwie odmienne strony. Zawiera on bowiem kwas szczawiowy, który może przysporzyć nam przykrych doświadczeń z kamicą nerkową lub niedoborami wapnia w stawach,przez co nie powinniśmy spożywać go zbyt często.
Rabarbar okazuje się być niezwykle zaskakującą rośliną, jednak znając ją jeszcze z czasów dzieciństwa, mało kto pomyślałby, że tak wiele się za nim kryje. Nie zastanawialiśmy się nad tym, gdyż najważniejszy był smak, który powodował uśmiech, nawet jeśli lekko zakwaszony. To on był strzałem w dziesiątkę.

poniedziałek, 3 października 2016

Nie zmuszajmy

Byłem dziś świadkiem sytuacji, która udowadnia jak mylnie interpretujemy pojęcie dobra dziecka i jak niebezpiecznym to może być zjawiskiem. Otóż cała sytuacja rozegrała się w porze obiadowej, podczas przygotowań do posiłku, pewna pani, będąca mamą kilkuletniego chłopca, zapytała go jakie mięsko będzie jadł na obiad, wymieniając mu kilka opcji do wyboru. Chłopiec z nieskrywaną obojętnością i lekkością odrzucił każdą możliwość, stwierdzając, że nie chce mięsa. Niestety takowej możliwości nie było, gdyż mama kategorycznie odmówiła przyjęcia takiej odpowiedzi, stwierdzając, że brak mięsa w posiłku to już lekka przesada. Zaistniała różnica zdań zrodziła serię słownych przepychanek, by ostatecznie zakończyć się postawieniem twardych warunków obiadu, który nie mógł obyć się bez mięsa.

Moja opinia jest taka:
Organizm dziecka, które nie chce, ale musi, zostaje wprowadzony w zakłopotanie - dziecko jest na tyle wyjątkowe, iż w doborze swych żywieniowych upodobań ściśle współpracuje ze swoim organizmem, jeśli więc będziemy tę współpracę zakłócać to prędzej czy później zaburzymy jej całą harmonię, wytwarzając w dziecku (późniejszym dorosłym) nieświadomy nawyk, który nakazywać mu będzie przygotowywanie mięsa każdego kolejnego dnia, nawet jeśli nie będzie miał na to ochoty. To już będzie wykraczało poza jego wolę, stając się codziennym przymusem, a głos organizmu straci jakiekolwiek poważanie. 

Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o mięso, to ogólny problem dotyczący żywienia. Jeśli dziecko nie chce zjeść obiadu w danej chwili, to go do tego nie zmuszaj - jeśli zgłodnieje to przyjdzie i zje go za godzinę lub dwie, nic się nie stanie. Jeśli dziecko chce zjeść połowę, nie rób mu wyrzutów, że jest niejadkiem i nie będzie miało siły - to na prawdę irytuje. Miej świadomość tego, że dziecko w pewnych kwestiach wie lepiej niż Ty. Bez względu na to jak bardzo pragniesz jego dobra, daj mu czasem wolną rękę. I proszę nie mów mi, że to Twoje dziecko i masz do niego "wyłączne prawo". To dziecko kiedyś wyfrunie spod Twoich skrzydeł i będzie samodzielnie kształtowało rzeczywistość, w której będą się bawić również moje dzieci i wszystkie inne dzieci, które powinny rozwijać się w zgodzie z własną naturą, tak jak wszystkie stworzenia tego świata.

niedziela, 2 października 2016

Zielony drink - smaczny, zdrowy, niepozorny

Swą barwę i moc za nią ukrytą zawdzięcza odżywczej aktinidii i zawartym w niej pokładom witamin. Wspierana jest tym razem przez banana, który zasila nas potężną dawką potasu i błonnika. W sukurs idzie im jabłkowo-gruszkowy duet nawadniający nasz organizm, wzmacniający układ nerwowy, wpierający pracę mózgu i chroniący nas przed nowotworami. Aby wrażeń nie zabrakło, znajdziemy tu także leczniczą bazylię i lekkostrawną nać pietruszki, skąpaną w gryczanej kąpieli miodu pitnego, korzystnie wpływającego na pracę naszego serca. 



sobota, 1 października 2016

Dzień dobry!


Niech każdy kolejny dzień będzie dla Ciebie zagadką, niech będzie szansą na przeżycie zupełnie nowych doświadczeń, niech będzie nieodkrytą historią, którą sam musisz napisać. Rzuć się w wir wydarzeń z tożsamą błogością, z jaką ptak rozkłada skrzydła na wietrze, który go unosi. Bądź obecny w tym konkretnym dniu, w danej konkretnej chwili. Żyj, uśmiechaj się i ufaj. Ufaj temu, kto Cie tu przysłał. Nie zrobił tego przez przypadek, we wszystkim jest zapisany porządek. Jest metoda w tym szaleństwie. I choć, być może, tego nie dostrzegasz, po prostu temu zaufaj. A wszystko będzie dobrze.

A póki co, na dobry początek tej nowej przygody, stań przed lustrem i powiedz sam/sama do siebie: 

Dzień dobry! Jak dobrze, że jesteś.

niedziela, 25 września 2016

Kawon, w którym skrył się fibonacci

Kawon przyzwyczaił nas do swej czerwonej maści, choć wypadałoby rzec raczej, że to my przywykliśmy do tej konkretnej odmiany. Człowiek lubi znać, wiedzieć, być pewny, przez co nadal dziwi nas swoboda z jaką natura dobiera kształty i barwy swych plonów, zwłaszcza, gdy dalibyśmy sobie rękę uciąć, że arbuz to po prostu arbuz, więc musi być czerwony, mniej lub bardziej, ale to zawsze będzie ten jeden kolor. Pudło. W naturze nic nie musi, nigdy nie ma całkowitej pewności, nikt nie stawia jej warunków, tym bardziej jeśli w jej wnętrzu odkrywamy matematyczny ciąg fibonacciego. Nasza pewność i związane z nią przekonania zostają zachwiane. A natura swoje - obok fibonacciego zmieściła w swym wnętrzu energię, z której możemy w każdej chwili skorzystać, by wspomóc funkcjonowanie organizmu. 
Kawon żółty jest przede wszystkim fenomenalnym sposobem na orzeźwienie i pobudzenie sił witalnych naszego ciała, a także oczyszczenie i nawodnienie organizmu. Jest bogatym źródłem minerałów: żelazo, wapń, magnez, potas i fosfor. Zawiera w sobie witaminę A i C oraz śladowe ilości witamin z grupy B, beta karoten i kwas foliowy. Znajdująca się w nim cytrulina wzmacnia układ sercowo-naczyniowy. Korzystnie wpływa na pracę układu trawiennego oraz układu krążenia. Posiada działanie antyrakowe, przeciwdziała anemii, nadciśnieniu tętniczemu i schorzeniom reumatycznym. Wspomaga leczenie zapalenia stawów oraz kości, stanów zapalnych skóry oraz ran. Dodatkowo nawilża naszą skórę.
Od swojego czerwonego kuzyna, poza widoczną kolorystyką, różni go subtelniejszy smak, który osobiście określiłbym jako 'ciekawszy'. Posiada też znacznie mniej pestek, co na pewno przysporzy mu wielu zwolenników.

sobota, 24 września 2016

Zdrówko! Na raz, dwa i trzy

Poranne pyszności. Na śniadanie, na wzmocnienie, zamiast kawy. Banalnie proste przygotowanie sprawia, że powszechna wymówka braku czasu, nie ma w tym przypadku racji bytu. Wystarczą dosłownie trzy minuty i blender. Po dokładnym zmiksowaniu składników można napawać się smakiem pysznego i odżywczego... napoju, shake'a, smoothie? - Nazwij to jak chcesz, mi to po prostu strasznie smakuje. Elementy zdrowotnej układanki można oczywiście dobrać wedle własnego gustu (nie, nie ma przepisu). Ja postawiłem tym razem na kokosa w formie najbardziej odpowiedniej, miętę, aktinidię, limę oraz smaczliwkę, czyli tak zwaną egzotyczną gruszkę. I mimo, tego, że połamałem wszystkie smaki, to wyszło na prawdę pozytywnie i energetycznie. 


Natura jest niezwykle wyrozumiała i dobrotliwa ;)

niedziela, 4 września 2016

Owadzia inwazja

Jak co roku, letnią porą, podczas wakacyjnych wędrówek małych i dużych, ognisk, grillów i szeroko pojętego odpoczynku na łonie natury, towarzyszą nam nasi latający przyjaciele, których większość z nas tak strasznie nie lubi, brzydzi się lub zwyczajnie boi. Duża część nas żyje w przeświadczeniu, iż mucha lub pająk zostały stworzone tylko po to, by je zabić packą, ręką lub zgnieść butem. Ot, taki egzystencjalny paradoks.

Faktem jest, że tym razem w przestworza wzleciała prawdziwa armia latających stworków, będąca zapewne bardziej uciążliwa niż zwykle. Pająków w lesie też wydaje się być więcej niż w ostatnich latach. Ogólnie rzecz ujmując zalała nas owadzia inwazja. Nie zmienia to jednak faktu, iż łączy nas tożsame prawo życia. 

Mało kto jednak potrafi to dostrzec. Mało kto potrafi postawić się na równi z muchą lub pająkiem, traktując je zazwyczaj jako odpad, gorszy sort, mniej istotny przejaw życia. Atakujemy je, zamiast pozwolić im żyć.

Ludzie twierdzą, że wierzą w boga. Jeśli w niego wierzą, powinni wierzyć również w doskonałość jego stwórczych intencji. Jak wiadomo wszyscy jesteśmy częścią tychże intencji, a sam stwórca stwierdził, że jesteśmy dobrzy, bo sam nas stworzył. Jakie jest więc moralne wytłumaczenie tego, iż człowiek z obojętnością potrafi zabić to, co pochodzi od boga? I nie ma znaczenia, że się tego brzydzisz. Z pewnego punktu widzenia to człowiek jest najbardziej obrzydliwym stworzeniem chodzącym po tym świecie. 

Ktoś powie, że się czepiam - być może, ale dławi mnie brak konsekwencji, jeśli w coś wierzymy to uznajmy wartości reprezentowane przez to 'coś'. Nie poprzestawajmy na koncepcji, czy symbolu, który jest jak pusta bańka, odizolowana dodatkowo od nas na bezpieczną odległość, byśmy przypadkiem nie zechcieli jej poznać, czy doświadczyć jej przesłania. 

Tak w moim stylu - zacząłem od owada, skończyłem na bogu. Wbrew pozorom wszystko się ze sobą wiąże. Dlatego zatrzymaj się czasem, zanim trzepniesz tą biedną muszkę, bo tak strasznie Cię irytuje. Pozwól jej żyć w zgodzie z jej uwarunkowaniami, tak jak i Tobie pozwolono żyć w rytmie Twych własnych domysłów i pomyłek, a z czasem być może zrozumiesz, że owad nie został stworzony tylko po to, aby go zabić. Potraktuj go raczej jako wskazówkę..

..jak radzić sobie ze swoimi myślami.



A oto przykład jak pewien samuraj poradził sobie z własnymi myślami:


środa, 24 sierpnia 2016

Goście, goście

Sny od wieków budziły skrajne emocje - jednych przerażały, innych inspirowały. Część ludzi czerpała z nich przestrogę, podczas gdy innych motywowały one do wielkich czynów i odkryć, przynosząc częstokroć rozwiązania problemów, które w rzeczywistości wydawały się nie do rozwiązania.
To nasze drugie życie lub jedynie prawdziwe życie - rzeknie jeden, to jedynie fikcja literacka - odeprze drugi. Spór wygra ten, który jest bardziej uparty, a racji żaden z nich mieć nie będzie, gdyż właściwie nie da się snów zinterpretować, ponieważ nikt nie wie do końca jaka jest ich natura, co się dzieje z ludzką świadomością w ich trakcie i właściwie w jakim stanie znajduje się wówczas "nasze człowieczeństwo". Pewne jest natomiast to, że sny przenikają się ze światem rzeczywistym każdej doby, więc, czy tego chcemy czy nie, to najbardziej powszechna forma metafizyki, jakiej doświadczamy.
W trakcie jej trwania następuje niezwykłe zjawisko, które poddaje w wątpliwość pewne przekonania powszechnie gloryfikowane. Podczas fazy snu REM, w której następuje wzmożona aktywność mózgu i pojawiają się marzenia senne, system nerwowy naszego ciała zostaje zablokowany. Paraliż ów, zapewniający nam spokojny i bezpieczny odpoczynek, uniemożliwia naszemu ciału reagowanie zgodnie z rzeczywistością rozgrywającą się w marzeniu sennym. Jest to więc, działająca bez naszej zgody, wykraczająca poza naszą świadomość akcja mająca na celu zapobiegać współpracy ciała i jaźni w nim zamieszkującej.
Gdyby taka blokada nie zadziałała, moglibyśmy, chcąc zrobić zamach i uderzyć piłkę we śnie, w rzeczywistości złamać sobie nogę, uderzając w kant łóżka. Coś decyduje za nas, poza naszą wiedzą i ponad naszą wolą. Coś lub ktoś - gospodarz ciała, które aktualnie zamieszkujemy. Czyż nie tak to właśnie wygląda?
Ciało, będące naturalnym odbiornikiem świadomości, jest gospodarzem który pozwala nam doświadczać i manifestować się jako jednostka, sprawując jednocześnie pieczę (tak długo jak to tylko możliwe) nad wspólnym bezpieczeństwem (stąd sugestie by słuchać swojego ciała, bo ono wie najlepiej czego potrzebuje). My jesteśmy więc jedynie gośćmi, którzy udomowili się w tej gościnie. I nie chodzi wcale o to, że zamieszkujemy nie swoje ciała - chodzi o to, że nie jesteśmy cieleśni.

piątek, 22 lipca 2016

'Już czas nauczyć się wypatrywać tęczy, gdy pada.'

Szarłat wyniosły - bezglutenowe złoto Inków

Drogocenny amarantus, o którym mowa, to najzdrowsze zboże odkryte na nowo przez świat 'cywilizacyjny' dopiero pod koniec ubiegłego stulecia. Jego właściwości daleko w tyle pozostawiają możliwości pszenicy, jęczmienia, czy żyta. Do Europy przywędrowała jako niejadalna ozdoba, mająca jedynie cieszyć oczy swym pięknem. Los chciał jednak, aby ludzkość odkryła niezwykle istotny element tej 'niejadalnej rośliny', którym są nasiona skryte pod osłoną barwnych kwiatów. Cóż kryje się wewnątrz nich?

Amarantusowe piękno
Powiada się, że ważniejsze od piękna zewnętrznego jest to, ukryte wewnątrz. Szarłat łączy w sobie oba wymiary piękna, będąc jednocześnie niezwykle urodziwym kwiatem oraz ziarnodajną rośliną jadalną, bogatą w wiele składników odżywczych, począwszy od witamin: A, Jest źródłem błonnika pokarmowego oraz białka, zawierającego komplet aminokwasów egzogennych. Jego spożycie niweluje ponoć ryzyko infekcji układu krążenia, zmniejsza ciśnienie krwi oraz stany zapalne. Ponadto zwiększa on poziom wapnia w organizmie. Bywa cennym pomocnikiem w walce z anemią. Korzystnie wpływa na pracę jelit. Wytwarzana z nasion szarłatu mąka, poprawia jakość pieczywa, umożliwiając wykluczenie wszelkich chemicznych składników tradycyjnych wypieków. Dodatkowo mają one przyjemny, orzechowy posmak, a termin ich przydatności znacznie się wydłuża.

Kropla historii
Początki upraw amarantusa przypisuje się Indianom, Majom oraz Aztekom. Przed pięcioma tysiącami lat, hodowali oni tę, uważaną w owym czasie za świętą, roślinę na szeroką skalę. Stanowiła ona podstawę ich pożywienia. Z nasion amarantusa przyrządzali placki, tortille oraz napoje, a młode pędy i liście służyły jako warzywa i przyprawy. Wierzono, że spożywanie świętego zboża dodaje człowiekowi siły i odwagi, co ma swoje wytłumaczenie gdyż rzeczywiście, dodawało ono energii do działania. Do wytwarzanego z mąki amarantusowej pieczywa zazwyczaj dodawano miód. Kiedy wybuchała wojna, miód zastępowała krew pojmanych jeńców, mająca rzekomo dodać męstwa walczącym.
Wielką ironią jest historia ponownego odkrycia amarantusa, którego dokonał pewien mnich, po  kilkuset letniej absencji tej wspaniałej rośliny w świadomości społeczeństwa, rozpoczętej już w czasach krwawej dominacji chrześcijaństwa, która rękoma konkwistadorów zamieniła w pył niezliczone ilości amarantusowych zbiorów, przeklinając roślinę jako pogańską, nadając jej jednocześnie niechlubny przydomek diabelskiego ziela. Zadziwiające jakie scenariusze wykreować potrafi umysł ludzki.

Gatunek ludzki jest w tym momencie bardzo podobny do syna marnotrawnego, który oddalił się znacznie od swego domu, w naszym przypadku jest to natura, po to by żyć w izolacji od niej, a teraz zrozumiawszy swój błąd, próbuje wrócić.Często zapominamy, wydaje nam się, że wiemy lepiej co dla nas najlepsze, jak powinniśmy żyć, co powinniśmy jeść i jak o siebie dbać, nie dajemy wiary, że coś pozornie uśpionego, może tętnić życiem i nas tym życiem obdarowywać poprzez owoce swojej wspaniałości. Jednak kiedy tylko zaczynamy wątpić w naszą teorię, dostrzegać w niej luki i nieśmiało znów zwracamy się ku naturze, ona obdarza nas jeszcze większą troską, pomagając wrócić nam szczęśliwie do źródła i cieszyć się jej możliwościami. Czyż wymarzyć można sobie wspanialszą miłość?


sobota, 4 czerwca 2016

Bzowe żniwa

Jak co roku wiosna rozkwita tysiącem barw i zapachów, karmiąc każdy z naszych zmysłów błogim powiewem świeżości, pomagając im niejako odrodzić się po biernym dość okresie zimowym. 
Cykliczne "ożywienie" przychodzi w towarzystwie licznej armii bujnej roślinności. Wśród nich szczególnym upodobaniem ze strony tubylczej ludności cieszy się, niezwykłej urody i intensywnej woni, syringa vulgaris. Hodowlany, choć często wyrywający się spod kontroli tubylców bez, nazywany lilakiem pospolitym. Roślina, przez wzgląd na swoje walory naturalne, bywa zabijana by przez pewien czas zdobić tubylcze strzechy, wypełniając je przy tym swą odżywiającą wonią. Zaraz po tym jak roślina zdąży rozwinąć się, by cieszyć ludzi swym pięknem, rozpoczynają się rytualne żniwa, w trakcie których bzowe krzewy zostają obdarte ze swych uroków, do wysokości około dwóch metrów, będącej granicą dla zasięgu ludzkich kończyn. 
Przykry to widok, gdy człowiek siłuje się z delikatną gałązką bzu, nie mogąc oderwać kwiatu od jego macierzy po to tylko, by złożyć go na swym stole i przez kilka następnych dni obserwować jego powolne umieranie. Jeszcze trudniej patrzeć na efekt tych zmagań - poobgryzane, poszarpane, okradzione ze swej wspaniałości kikuty. Niezrozumiały akt oszpecenia przestrzeni, w której przecież człowiek egzystuje i który powinien mu sprawiać radość. Nie sprawia, gdyż sam o to nie dba. Niezbadane są nawyki ludzi.

'veni, vidi, et non creditis'

piątek, 3 czerwca 2016

IV Prawo kreacji: Zmienna jest jedyną stałą



Morderstwo w afekcie

Trafiłem kiedyś film dokumentalny, w którym grupa ludzi badała przyczyny nagłej śmierci wielu zdrowych antylop, na obszarze dotkniętym długotrwałą suszą, na którym jedynym źródłem pożywienia były liście drzew akacjowych. Zwierzęta, motywowane naturalnym instynktem przetrwania, korzystały z jedynie dostępnego źródła witamin i składników mineralnych, by zapewnić sobie przetrwanie. Mimo to, kolejne osobniki padały jeden po drugim. Po przeprowadzeniu licznych sekcji zwłok okazało się, że jakiś zewnętrzny czynnik miał wpływ na efekt fermentacji w żołądkach zwierząt, czym spowodował ich zatrucie. W procesie dalszych badań dowiedziono, że czynnikiem tym była tanina, związek wytwarzany m.in. przez akacje, w celu obrony przed pasożytami i roślinożernymi owadami, a w tym przypadku przed szukającymi pożywienia antylopami. Żołądki tych istot nie poradziły sobie z wyeliminowaniem trucizny, przez co zmarły. W wyniku kolejnych analiz, okazało się, że zawartość taniny w liściach akacji była nawet czterokrotnie większa tam, gdzie żerowały antylopy. Było to więc planowane, naturalne zabójstwo, którego dokonały liście akacji, na niczego nieświadomych zwierzętach. Reakcja na nadmierną eksploatację przyniosła natychmiastowy efekt w postaci naturalnej broni chemicznej, mającej zapobiegać przed zjedzeniem wszystkich liści, co wiązałoby się z uschnięciem drzewa.
Najbardziej zdumiewającym był fakt, że zwiększoną zawartość trującego związku wykryto nie tylko w liściach drzew, które zwierzęta obgryzały, ale również w pozostałych, znajdujących się na danym terenie. Oznaczało to, że poszczególne akacje, w jakiś sposób się porozumiewały. W tym przypadku był to etylen wydzielany przez roślinę i rozpylany, jako sygnał alarmowy, za pomocą wiatru. 
Przykład zabójczych akacji nie jest wyodrębnionym przypadkiem, świadczącym o inteligencji roślin i umiejętności porozumiewania się. Weryfikuje to błędny pogląd na temat tego, że jesteśmy o wiele bardziej skomplikowanymi i inteligentniejszymi istotami od roślin. Wbrew pozorom, są one do nas podobne. Myślą, czują i komunikują się w analogiczny sposób jak ludzie, tylko na nieco innym poziomie.

wtorek, 10 maja 2016

Cytrynowe dłonie

Rzec by można, że natura daje nam się wykorzystywać do ostatniej kropli, pozwalając nam czerpać ze swych zasobów pod wieloma postaciami. Weźmy na przykład taką cytrynę. Możemy korzystać z jej możliwości w postaci wyciśniętego soku, skórkę możemy dodawać do wody, którą pijemy, a miąższ stosować jako balsam wzmacniający włosy. Przydatne okazać się może także wszystko to, co zostanie nam po uzyskaniu soku i odjęciu skórki. Wyciśnięte wnętrze cytryny może wpływać łagodząco i wzmacniająco na nasze dłonie, jeśli tylko przetrzemy je nim dwa razy dziennie. Dłonie zachowają biel i delikatność i będą bardziej odporne na zmiany temperatury.

piątek, 6 maja 2016

Dwugłowy tulipek

Nie przestaje mnie zadziwiać. Natura!


"Jeśli jest gdzieś leśne niebo,
on z leśnego nieba spłynął,
śród ogrodu zdziwionego,
tuż nad ziemią się zatrzymał."

środa, 4 maja 2016

'Pszczoły, aby wytworzyć funt miodu, muszą przelecieć 75 000 kilometrów.'

Taniec pszczół

'Pszczoła, która natrafiła na źródło nektaru lub pyłku, po powrocie do ula, w specjalny sposób informuje o tym pszczoły znajdujące się w ulu. Jeżeli źródło pożytku znajduje się w odległości 20-30 m, wykonuje tzw. taniec okręcany. Biegnie po niedużej przestrzeni plastra, dookoła jednej komórki, zataczając krąg lub dwa, w prawo lub lewo. Potem obraca się i biegnie w kierunku przeciwnym. Taniec ten nie informuje jednak, w jakim kierunku należy szukać pożytku. 
Jeżeli odległość między ulem, a źródłem pożytku wynosi ponad 100 m, pszczoła biegnąc po plastrze zatacza półkole w jedną stronę, a następnie po linii prostej wraca do punktu wyjścia, wywijając przy tym odwłokiem i wykonuje półkole w przeciwną stronę. Potem znów przebiega tor prosty itd. O odległości, w jakiej znajduje się źródło pożytku, świadczy częstotliwość "wywijań" odwłokiem podczas ruchu po prostej. Przy odległości około 300 m pszczoła powtarza ten bieg tylko 2 razy w ciągu 15 sekund.'

wtorek, 26 kwietnia 2016

'Jestem cząstką wszechświata, toteż wpływ nań mam.'

Tym się różnimy od kwiatów, że one nie szukają poklasku wokół siebie, a piękno życia w pełni manifestują własnym jestestwem. Kwiat urośnie wszędzie, w towarzystwie brzydoty, gruzu, śmieci, przebije się przez chodnikowe płyty, niezależnie od warunków, czy środowiska, jakie mu dano odwiedzić, będzie trwał niezależnie od okoliczności współtowarzyszących. Człowiek potrzebuje serii okoliczności sprzyjających, aby w ogóle zechcieć być w pełni sobą, w pełni manifestować swoje piękno – jeśli w ogóle jest świadom takowej możliwości. Człowiek szuka odbicia własnego piękna w oczach innych, utożsamiając siebie z narzuconymi normami, próbując dopasować siebie i swą wyjątkowość do rutyny utrwalonej w psychice tak głęboko, że stała się ona niejako sennym marzeniem wielu z nas. Kwiat trwa. Człowiek szuka. Kwiat jest pięknem. Człowiek próbuje złapać to piękno. Kwiat uczy nas skupiać się na własnym rozwoju, być idealną (choć nieidealną) cząsteczką wielkiej złożoności wszechświata. Kwiat uczy nas jak dotrzeć do własnego spełnienia, poprzez kontemplację własnego piękna. Człowiek próbuje dotrzeć do własnego piękna wszystkimi okrężnymi drogami, z których żadna go do tego piękna nie zawiedzie. Człowiek uczy się rozpraszać uwagę i koncentrację na wszystkim dookoła, chcąc stać się pięknym poprzez czynniki zewnętrzne, permanentnie pomijając piękno samego siebie. Człowiek zwykł się nazywać najbardziej rozwiniętą i inteligentną formą życia. Kwiat zachwyca każdego kto nań spojrzy i spostrzeże.

Bylica piołun

Bohater dzisiejszego artykułu jest wymiernym przykładem dualizmu świata, w którym żyjemy i natury, od której pochodzimy. Piołun, nazywany również psią rutą, wermutem lub absyntem, wykazuje zarówno działanie lecznicze, jak i silne właściwości trujące.Wszystko zależy od dawki, którą przyjmiemy. Nie ma się jednak czym przejmować, ani przedwcześnie zrażać do tej wspaniałej rośliny. Jak wiadomo brak umiaru szkodzi praktycznie we wszystkich dziedzinach naszego życia, a odpowiednie dozowanie, pozwala w pełni cieszyć się z możliwości, jakie zostały ukryte w kolejnej z przedstawianych przeze mnie roślin.

Bylica jest dziką rośliną porastającą niemal całą Europę, północne części kontynentu afrykańskiego, zachodnią Azję oraz Amerykę Północną. Okres zbioru przypada od początku lipca do końca września, po czym roślinę najlepiej ususzyć, by przez cały rok móc korzystać z jej dobrobytu. 

Piołun znany był już w starożytności. Hipokrates opisywał go jako lek żołądkowy skutecznie przeciwdziałający żółtaczce. W późniejszych czasach wykorzystywano go również jako środek przeciwko malarii oraz odstraszający wszelkie szkodniki. Dodawano go do atramentu, by chronić księgi przed myszami, obsypywano konie i bydło, by nie doskwierały im owady, zawieszano suszone gałązki w domach, by przegonić muchy. W medycynie ludowej piołun uważany był za roślinę odczyniającą czary i złe uroki.

Obecnie najczęściej wykorzystywany jest w przypadku dolegliwości żołądkowych, niestrawności, braku apetytu, niedoborach soku trawiennego i żółci, zgadze, wzdęciach oraz kolkach jelitowych. Wykazuje działanie przeciwgrzybiczne i odkażające. Stosowanie piołunowych naparów reguluje przemianę materii, działa moczopędnie i rozkurczowo. Przeciwdziała niewydolności trzustki. Usprawnia pracę układu pokarmowego. Napar wykorzystuje się również wewnętrznie, w postaci lewatyw, przy owsikach i glistach jelitowych oraz zewnętrznie w przypadku świerzbu lub wszawicy. W ogrodzie możemy go wykorzystać w celu ochrony roślin uprawnych przed różnego rodzaju szkodnikami.

W sferze nieco mniej przyziemnej, piołun wykorzystywany bywa we wszelkiego rodzaju rytuałach oczyszczających i ochronnych. Okadzanie palonym zielem pomieszczeń lub schorowanych części ciała przegania ponoć negatywną energię skumulowaną w tych miejscach. Zawieszony na strychu susz rośliny ma chronić przed demonami, natomiast włożony pod próg domu, odganiać nieproszonych gości. Palenie i odymianie piołunem poprzedza wiele modlitw i medytacji, pozwalając w pełni skoncentrować się na tejże czynności, odganiając złe moce.

Piołun jest rośliną, którą najlepiej wykorzystywać w konkretnym celu, będąc w pełni świadomym jej właściwości. Przesadne upatrywanie w niej środka leczniczego lub zapobiegawczego może prowadzić do różnego rodzaju zatruć żołądka i wymiocin. Nie wolno również zbyt długo wykorzystywać go w formie przyprawy, gdyż nawet małe ilości rośliny, aplikowane przez dłuższy czas, nieść będą podobne zagrożenia. Nie powinny go przyjmować kobiety w ciąży, ani osoby, u których występują krwawienia w przewodzie pokarmowym lub stany zapalne błon śluzowych. 

Korzystajmy rozsądnie z możliwości piołunu.

sobota, 16 kwietnia 2016

'Bóg sztuki lekarskiej Eskulap miał dwie córki. Jedna miała na imię Panacea, a druga Gigea. Obie posiadały dar uzdrawiania ludzi. Panacea całe życie szukała cudownego środka przeciw wszystkim chorobom. „Człowiek nie powinien wiedzieć o swoich chorobach, wystarczy, że ja się o niego zatroszczę” - mówiła Panacea. Gigea próbowała wyjaśnić ludziom, że ich choroby są odbiciem trybu ich życia. Żeby się od nich uwolnić trzeba żyć tak, jak żyje przyroda, naśladować ją, uczyć się od niej. Siostry ciągle spierały się ze sobą, uważając, że każda z nich ma rację. Rozeszły się więc ich drogi. Panacea poszukuje „cudownego eliksiru” przeciw wszystkim chorobom, a Gigea uczy ludzi zasad życia i zdrowia. 
Gdy szukamy przyczyn złego samopoczucia, uskarżając się na serce, żołądek, stawy, to uzasadnienie swoich chorób zawsze znajdujemy poza nami samymi. Skłonni jesteśmy pomstować na wszystkich, aby tylko zatuszować swoje lenistwo i nieznajomość podstawowych zasad zdrowego trybu życia! Nigdy jednak nie wymieniamy prawdziwej przyczyny, dlatego, że prawdziwa przyczyna - to my sami.'

Michał Tombak - Uleczyć nieuleczalne

wtorek, 15 marca 2016

Skąd pochodzi słowo "witamina"?

Nazwę tę utworzył Polak, Kazimierz Funk (1884 - 1967). Witaminami nazwał on w roku 1912 substancje, których brak w pożywieniu powoduje choroby zwane dzisiaj awitaminozami, jak gnilec (szkorbut), krzywica, beri-beri i inne. Funk zainteresował się spostrzeżeniem holenderskiego lekarza Ejkmana, który stwierdził związek przyczynowy zachorowań na beri-beri, z odżywianiem się wyłącznie polerowanym ryżem. Poddał badaniom chemicznym otoczkę ziarna ryżu i znalazł w niej substancję zapobiegającą tej chorobie. Od grupy aminowej, wchodzącej w skład drobiny tej substancji, zaproponował nazwę "witamina".




poniedziałek, 22 lutego 2016

Chia - siła zdrowia

Naukowcy od lat zastanawiają się, w jaki sposób natura zamyka nieograniczony potencjał, w ograniczonej formie. No cóż. Robi to w sposób naturalny, w taki, w jaki manifestuje się każdy przejaw życia. Zostawmy jednak rozumowanie mądrym głowom, sami natomiast pochylmy się nad kolejną fenomenalną rośliną, której właściwości były doskonale znane naszym starożytnym ojcom, a które my, dopiero poznajemy.

Szałwia hiszpańska, powszechniej nazywana nasionami Chia (co w języku Majów oznacza siłę) jest niezwykle bogata w wartości odżywcze. Zawiera w sobie witaminę E, B, niacynę, fosfor, żelazo, magnez, mangan, wapń, potas, cynk, a także kwasy tłuszczowe Omega 3 i 6 oraz błonnik.

Nasiona są źródłem przeciwutleniaczy, które zatrzymują produkcję wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za cząsteczkowe uszkodzenia komórek naszego organizmu, starzenie się komórek, mutacje, a w konsekwencji nowotwory. Obok przeciwutleniaczy ziarna zawierają w sobie spore pokłady błonnika, który ułatwia utrzymanie odpowiedniej flory bakteryjnej w jelitach, co przekłada się znacząco na poprawę stanu zdrowia. Dzięki dużej zawartości białek, roślina stanowi idealny substytut mięsa, zmniejszając dodatkowo uczucie łaknienia, przez co sprzyjają odchudzaniu. Duża zawartość minerałów wpływa natomiast korzystnie na kości, zwłaszcza u organizmów młodych, dynamicznie rozwijających się. Natomiast właściwości hydrofilowe rośliny zapewniają odpowiednie nawodnienie. Nasiona świetnie absorbują wodę, są w stanie magazynować ilości płynów kilkunastokrotnie przewyższające ich własną masę.

Starożytni Majowie wykorzystywali szałwię hiszpańską szczególnie przez wzgląd na jej wartość energetyczną, porównywalną w dzisiejszych czasach z możliwościami napoi izotonicznych. Roślina w sposób naturalny poprawia wydolność organizmu, zwiększając tym samym jego wytrzymałość.

Nasiona Chia są kolejnym przykładem na to, że ówczesny człowiek, mimo iż pozornie rozwinięty i ucywilizowany, powinien nabrać więcej pokory, gdyż wszystko co najlepsze zostało już dawno wymyślone. Nie tworzymy nowych rzeczy, nie wymyślamy teorii. Te rośliny rosną od tysiącleci na naszej planecie i od zawsze prezentowały właściwości, które my dopiero poznajemy. Należy więc wrócić do tego, czego nauczyli się nasi przodkowie, a do czego ciężko jest nam się przyznać przed samym sobą. Nie jesteśmy najinteligentniejszymi stworzeniami na świecie (nie mówiąc o nieskończonym wszechświecie). Daleko nam jeszcze do inteligencji matki natury, z której dobrodziejstw, przez własną dumę, nie chcemy, bądź z niewiedzy, boimy się skorzystać.

wtorek, 16 lutego 2016

PCHLICA, PŁESZNIK, PCHLE NASIENIE

Babka jajowata w medycynie ludowej od lat służyła do leczenia wielu dolegliwości, ułatwiając utrzymanie zdrowego stanu organizmu. Nasienie plantago wykorzystywane było przede wszystkim jako środek wykrztuśny, przeciwkaszlowy. Leczono nim zapalenie oskrzeli oraz czerwonkę.
Nasiona i łuski rośliny są naturalnym źródłem błonnika, który przy spożyciu babki z dużą ilością wody, powoduje jej przedostanie się, w stanie niemal niezmienionym, wprost do jelita grubego, dzięki czemu hamuje ona resorpcję zwrotną wody i pobudza perystaltykę jelit. Jest znakomitym środkiem regulującym wypróżnianie, stosuje się ją zarówno w przypadku biegunek, jak i zaparć. Łagodzi przebieg choroby wrzodowej, działając osłonowo i regenerująco na układ pokarmowy. Wspomaga odchudzanie. Regularne spożywanie babki płesznik ogranicza przyswajanie tłuszczów, zmniejsza uczucie głodu, reguluje przemianę materii oraz poziom cholesterolu, przez co zmniejsza się ryzyko wystąpienia schorzeń układu krążenia, chorób serca, czy wylewów. Śluz znajdujący się w nasionach babki można wykorzystywać również zewnętrznie, w postaci okładów podczas stanów zapalnych skóry, wypryskach, trądziku, suchości, czy łuszczycy.
'Do przygotowania wody "strukturowanej" można użyć każdej wody. Nalać wody do garnuszka, o dowolnej objętości, przykryć pokrywką, wstawić do zamrażalnika o temperaturze - 4 °C na 2 - 3 godziny. Kiedy woda zamarznie, przebić powstały lód, a wodę zlać. Otrzymana woda posiada właściwości wody "strukturowanej". Pod względem struktury jest dokładnie taka sama, jak woda znajdująca się w komórkach naszego organizmu.
Przygotowanie "strukturowanej" wody zimą jest bardziej uproszczone. Wystarczy tylko postawić za oknem lub na balkonie naczynie z wodą. Kiedy woda zamarznie, nie podgrzewać jej, lecz dać się roztopić. Nawet jedna szklanka wody z roztopionego lodu, wypita na czczo codziennie, znacznie poprawi samopoczucie i wygląd zewnętrzny.
Szczególnie korzystnie jest pić wodę z roztopionego lodu przez ludzi w podeszłym wieku. Taka woda wymywa z organizmu nie tylko złogi, ale również stare i martwe komórki, co stanowi profilaktykę w zakresie różnych schorzeń nowotworowych.'

Michał Tombak - Czy można żyć 150 lat?

poniedziałek, 15 lutego 2016

MARON - OWOC SIŁY ŻYCIOWEJ


Kasztany jadalne zawierają w sobie witaminę B, C i K, tiaminę, ryboflawinę, niacynę, kwas foliowy, wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas, sód, cynk. Są źródłem skrobi, która poddana obróbce termicznej zmienia się w łatwo przyswajane węglowodany, zapewniając organizmowi solidną porcję energii, którą może wykorzystać podczas długiego i wymagającego dnia, przez co kasztan staje się idealną przekąską lub dodatkiem do posiłku dla osób regularnie uprawiających sport. Nie zawierają glutenu. W smaku przypominają orzechy włoskie, jednak są od nich nieco słodsze. Spożywanie kasztanów może korzystnie wpływać na nasz organizm w okresach natężonego stresu i przemęczenia, w celu wzmocnienia naszej odporności i uchronienia przed różnego rodzaju infekcjami. Dzięki zawartości kwasów tłuszczowych nienasyconych owoce wspierając pracę układu krążenia i leczenie chorób serca.


Znacząca różnicą we właściwościach marona, czyniąca go jadalnym jest brak grupy saponin (związków wykazujących działanie trujące), które w większej ilości mogą powodować wymioty, nudności i ogólne osłabienie organizmu. 

Kasztany jadalne najczęściej spotkać można w postaci upieczonej przekąski, jednak ja tradycyjnie zachęcam do spożywania ich na surowo.

sobota, 13 lutego 2016

'Jeśli kochasz kwiat, nie zrywaj go,
ponieważ gdy go zerwiesz, 
on umrze i przestanie być tym, co kochasz.
Więc jeśli go kochasz, pozwól mu być.
Miłość to nie posiadanie.
Miłość to uznawanie wartości.'

OSHO

czwartek, 11 lutego 2016

LEKARSTWA Z OGRODU, A NIE Z APTEKI

Ziołolecznictwo jest wyjątkowym obszarem medycyny naturalnej, która pozwala nam, przy odpowiednim poznaniu swego organizmu i właściwości leczniczych roślin, wzmocnić zdrowie i uleczyć chorobę. Ktoś, za sprawą kogo znaleźliśmy się w tym miejscu, zadbał o to, abyśmy mogli uleczyć się w zgodzie z naszą naturą, bez konieczności ulepszania czegoś, co ulepszenia zupełnie nie potrzebuje. 
Przy zastosowaniu właściwej diety, podpartej mocą roślin, nasze zdrowie nie wymagałoby leczenia. Dlaczego więc wielcy znawcy ludzkości i medyczni guru, coraz częściej straszą nas, zniechęcając tym samym do naturalnego lecznictwa? Odpowiedź jest prosta. Natura nie oczekuje zapłaty, nie wystawia paragonu i nie odprowadza podatku. Despotyczny układ pomiędzy wyzyskiwaczami, a wyzyskiwanymi zostaje przerwany i to bardzo nie podoba się tym, którzy próbują rządzić naszą świadomością. To dlatego próbuje się nas izolować od natury - abyśmy stali się całkowicie oddali swoje życia w ręce przemysłów farmaceutycznych i wielkich grup korporacyjnych. To nie natura jest niebezpieczna, my jesteśmy naturą - niebezpieczne jest wszystko to, co uległo wynaturzeniu. To tyle słowem wstępu. Zastanówmy się teraz jakie lekarstwa możemy znaleźć we własnym ogrodzie.

Zioła możemy hodować zarówno latem - w ogrodzie, jak i zimą - w zaciszu własnego domu. Nie musimy się więc ograniczać do suszonych ziół poza sezonem. Nie powinniśmy również ograniczać się wyłącznie do ich walorów smakowych i uszczuplać ich możliwości, traktując jedynie jako przyprawy. Każde zioło kryje w sobie wyjątkowe właściwości zdrowotne.


Wiecznie zielony, rozmaryn lekarski, zawiera w sobie witaminę A i C, gorycze (gorzkie, nietoksyczne, bezazotowe związki,  wspomagające pracę układu pokarmowego) flawonoidy, lotne olejki i rozmarycynę (posiadające właściwości pobudzające i przeciwbólowe) oraz garbniki. Rozmaryn wykazuje właściwości rozgrzewające, pobudzające krążenie i podnoszące ciśnienie krwi, wzmacniające pamięć i koncentrację. Reguluje dopływ krwi do głowy, przez co wzmacnia włosy, łagodzi migreny, likwiduje zawroty głowy. Stosuje się go w leczeniu epilepsji, w przypadku omdleń lub zasłabnięć. Rozgrzewa nasze ciało, co może być przydatne w przypadku przeziębienia i grypy oraz potrzeby pozbycia się nadmiaru wody zmagazynowanej w organizmie. Zioło można również stosować w przypadku napięć nerwowych, wyczerpania, depresji, bezsenności. Poleca się go szczególnie osobom starszym (odmładza i hamuje procesy starzenia) i przechodzącym okres rekonwalescencji po chorobie lub wypadku. 


Bazylia zawiera w sobie szereg witamin (A, B, C, E, beta-karoten, niacynę i kwas foliowy) i minerałów (mangan, miedź, cynk, żelazo, sód, potas, wapń, fosfor, magnez). Wspomaga pracę układu pokarmowego, ułatwiając przyswajanie wartości odżywczych z pokarmu, działa rozkurczowo, pobudza wydzielanie soku żołądkowego, likwiduje niestrawności i wzdęcia. Ponadto można ją stosować przy braku apetytu, nudnościach i wymiotach. Bazylia wykazuje podobny wpływ na układ nerwowy, jak melisa - działa antydepresyjnie, pomaga zmniejszyć nadpobudliwość, leczy bezsenność. Ma również działanie rozgrzewające, dzięki czemu można ją wykorzystywać w walce z gorączką. Przynosi ulgę przy reumatyzmie, zapaleniu stawów i opuchliznach. Łagodzi kaszel i stany zapalne jamy ustnej. Napary z suszonej bazylii przynoszą ulgę w bólach migrenowych, natomiast herbatę z zagotowanych nasion rośliny możemy zastosować do przemywania oczu. Zewnętrznie możemy je wykorzystać w walce z trądzikiem, a także łagodząco - na ukąszenia owadów.


Tymianek zawiera w sobie witaminę A, B, C, K, flawonoidy, olejki eteryczne, fenolokwasy, garbniki, saponiny i minerały (potas, wapń, fosfor, mangan, miedź, cynk, żelazo). Wspomaga pracę układu oddechowego, działa przeciwbakteryjnie i aseptycznie, lecząc infekcje jamy ustnej, a także wykrztuśnie i rozkurczowo, dzięki czemu łagodzi zarówno mokry, jak i suchy kaszel. Wykorzystuje się go również w przypadku nieżytu żołądka, podrażnionych jelit i chorej wątroby. Posiada silne działanie przeciwzapalne, łagodząc bóle reumatyczne, czy chociażby odkażając kanały zębowe. Wzmacnia wzrok. Ma działanie kojące i uspokajające. Zewnętrznie stosuje się go w przypadku trądziku.


Lebiodka pospolita, powszechniej nazywana oregano, jest źródłem witaminy A, C, E i K, błonnika, garbników, goryczy, flawonoidów, a także minerałów: wapnia, magnezu, żelaza, cynku, miedzi i potasu. Posiada właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne, przeciwwirusowe, rozkurczowe i wykrztuśne. Można je stosować w przypadku infekcji jamy ustnej, dróg oddechowych, nieżycie nosa. Łagodzi schorzenia układu pokarmowego, wzdęcia, stany zapalne, alergie, gorączkę, stymuluje przepływ żółci. Olej z oregano może być stosowany jako środek uśmierzający ból, a także jako środek wspomagający profilaktykę przeciwnowotworową. Pobudza apetyt. Herbaty z oregano korzystnie wpływają na układ nerwowy, likwidują napięcie, uspokajają i rozluźniają.


Natura stworzyła nam idealne warunki bytowe, dodając do nich kompleksowy system lecznictwa naturalnego, z którego możemy korzystać. Czyż nie lepiej jest leczyć się naturalnymi ziołami, wyprodukowanymi przez matkę naturę, niż syntetykami wyprodukowanymi w probówkach?