piątek, 7 sierpnia 2015

Tu, gdzie kończy się "ja" i " nie ja"

I wyśniłem sobie krainę, gdzie kończy się "ja" i "nie ja", tu gdzie wszystko i wszyscy, są częścią wieczności.
Życie w mieście zamieniło nas w posępnych, podstępnych i aroganckich, zabierając nam w sposób bezczelny radość istnienia, która tak bliska jest naszemu sercu. Odseparowanie się od natury, pociągnęło za sobą kolosalne zmiany i wynaturzenia, które dziś zwykliśmy nazywać rozwojem, ambicjami lub po prostu cywilizowanym światem. Ludzie nie rozumieją znaczenia słów, które wypowiadają. Niestety, świat poszedł w dziwnym kierunku, choruje, a ludzie, którzy do tego doprowadzili, wmawiają nam i sobie samym, że tak jak jest, jest dobrze. Jesteś trybem wielkiej machiny, nie masz myśleć, masz wykonywać ich polecenia. "Chcą Twoich mięśni i godzin. A to, kim jesteś? Bądź poważny (...) kogo to obchodzi." Jeżeli pasuje Ci cywilizacja rywalizacji, żeby nie powiedzieć cywilizacja diabła, poddaj się. Tymczasem ja uciekam. Mimo, iż miotam się jak ryba w sieci, nie chcę napędzać tej lawiny nieszczęść.

Uciekam do byle gdzie, byle tylko znaleźć spokój, w tyle mam gadki proroków, mylę się na własny sposób. Kiedy mogę uciekam w dzicz, do lasu, w góry, na wieś - do domu. Od zawsze czułem się dobrze w takim otoczeniu, od zawsze czując, że życie w mieście oddala mnie od źródła. Źródła mojego istnienia. Istnienia, które nie jest odizolowanym od wszystkiego w okół, ale istnienia, które jest jedną częścią nieskończonej układanki wszechżycia, którego nie jesteśmy w stanie pojąć z poziomu ludzkiego umysłu, a które ludzki umysł ograniczył do normatywnego postrzegania rzeczywistości, narzuconej nam, globalnej drogi rozumowania. 
Natura roztacza w okół mnie poczucie wyjątkowości, wielkości i boskości tego, co mogę doświadczać. Doświadczam po swojemu, bez uprzedzeń, bez pogardy. Wszyscy równi, bo wszyscy tacy sami. Każdy z nas jest przejawem tej samej siły budującej życie. To że wyglądamy inaczej i manifestujemy się w inny sposób, nie znaczy, że jesteśmy tak bardzo różni, jak nam się wydaje, więc kiedy krzywdzimy jakąś część wszechżycia, krzywdzimy samych siebie. Natura jest naszym domem i dopóki tego nie zrozumiemy, dopóty będziemy się tułać i nic, ani nikt nie namówi nas, do powrotu do domu. Musimy zrozumieć pewne rzeczy, jak ten syn marnotrawny i dopiero wtedy odzyskamy to, co utraciliśmy dawno temu. 

Z podobnych względów, choć wydaje mi się, że mniej świadomie, coraz więcej ludzi decyduje się na przenosiny na wieś. Kiedy byłem dzieckiem obserwowałem zgoła odmienne zjawisko, w ramach którego ludzie wyjeżdżali "za lepszym życiem" do miasta. Teraz wracają z powrotem na wieś, niestety razem ze sobą wprowadzając tam swoje, nabyte w mieście nawyki. Natomiast Ci, którzy zdecydowali się nigdy wsi nie opuszczać, nadal żyją szczęśliwie. Czasem z dnia na dzień, czasem mniej ambitnie, ale kto powiedział, że to złe? Ważne, żeby czuć się dobrze. 

"Nie rozwijam się w tempie społeczeństwa, bo straciłbym istotę mego człowieczeństwa - wolność."

W ramach kontynuacji, dla tych, którzy miewają podobne rozterki, polecam Eckhart Tolle - Natura.

Cytaty powyżej, zaczerpnięte zostały z utworu Bisz - Wilk chodnikowy.