czwartek, 20 października 2016

Paradoks pochwiatki

Niepospolicie pospolita, niepozorna, nieznajoma i nieoceniona - pokrzywa - i choć brzmi dość zwyczajnie, to zaskakuje niezwykłą odmianą, która nie zważając na żadne ograniczenia, manifestuje się szeroką paletą barw oraz ich kombinacji. 
Szałwia indyjska, pochwiatka lub pokrzywa indyjska, to w naszej świadomości nadal dość nieznana roślina, którą wykorzystujemy głównie w celu zdobienia domów, ogródków i ulic. 
Doprowadziło to, do dość paradoksalnej sytuacji, w której ludzie cierpiący z powodu różnego rodzaju schorzeń, przechadzają się obok rośliny, mogącej im pomóc w uleczeniu tychże schorzeń, jednakże bez świadomości jej możliwości poprzestają na podziwianiu jej walorów zewnętrznych, jeśli w ogóle zdołają je dostrzec.

Co kryje się pod zewnętrzną powłoką?
Pokrzywa indyjska zawiera w sobie substancje wspomagające wytwarzanie w organizmie enzymów przyspieszających spalanie tkanki tłuszczowej, przez co jest efektywnym kompanem walki z nadwagą. Dodatkowo pobudza trzustkę do produkcji insuliny. Posiada właściwości antyalergiczne, korzystnie wpływa na problemy astmatyczne. Rozszerza naczynia krwionośne, czym zapewnia lepsze krążenie i dokrwienie serca. Obniża ciśnienie krwi - również tej znajdującej się w ludzkim oku, dzięki czemu stosuje się ją w leczeniu wzroku. Pochwiatka wykorzystywana bywa również jako lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. Pobudza procesy trawienne, przyspiesza metabolizm. Ostatnio odkryto również jej właściwości hamujące rozrost komórek rakowych, dzięki czemu w przyszłości będzie można korzystać z niej w ramach profilaktyki antynowotworowej.

Pochwiatka nie jest wyodrębnionym egzemplarzem rośliny, która zamiast leczyć, jedynie zdobi naszą okolicę. Takich roślin jest mnóstwo, a każda z nich świadczy o naszej próżności i głupocie. Traktujemy bowiem naturę jedynie jako ozdobę tego, co sami stworzyliśmy, zapominając o tym, że sami jesteśmy tworem natury. - I tak oto, człowiek rozumny mając w ogrodzie całą gamę leczniczych roślin, z pełnym zaufaniem wybierze się po 'leki' do apteki.

wtorek, 18 października 2016

Leczymy się naturalnie. Syrop z szyszek

Syrop z szyszek przygotowujemy wiosną - w czasie, w którym drzewa kwitną. Zbieramy zielone szyszki, po czym czyścimy je, lecz ich nie opłukujemy. Umieszczamy je w pojemniku, przesypując obficie cukrem Muscovado, bądź zalewając miodem. Zamiast wieczka, z góry umieszczamy gazę, pozwalającą na swobodny przepływ powietrza, izolując jednocześnie naszą miksturę od łakomych owadów oraz różnego rodzaju zanieczyszczeń. Słój odstawiamy w mocno nasłonecznione miejsce, na okres dwóch miesięcy, po upływie których otrzymany syrop odcedzamy i przelewamy do mniejszych butelek. Syrop zażywamy przy pojawieniu się pierwszych oznak przeziębienia, ale także w trakcie trwania infekcji. Pomaga on udrożnić drogi oddechowe, wzmacnia naszą odporność, wspomaga walkę z chorobą. Dodając go do gorącej herbaty wywołujemy również działanie rozgrzewające.

Rozchmurz się

'Wewnętrzna przemiana nie polega na znajdowaniu wielu odpowiedzi na pytania, a na znalezieniu nowej relacji w stosunku z myślami.'

poniedziałek, 10 października 2016

Bogaty szejk

Sezon ogrodowy powoli odchodzi w zapomnienie, co nie znaczy jednak, że już niczego ciekawego w ogrodzie znaleźć nie można. Nawet przy tak mało sprzyjającej pogodzie (która jednak nie przeszkadza nam, aż tak bardzo, gdyż nasza wewnętrzna pogoda ducha nie została zachwiana), nadal możemy znaleźć rośliny, które odżywią nasz organizm, wzmacniając i regenerując nasze ciała i umysły, przed wymagającym sezonem jesienno-zimowym, który na pewno oszczędzić nas nie zechce. 

W ramach jesiennego przeglądu działkowego i jednych z ostatnich "prywatnych żniw" udało mi się nazbierać mięty, która posłuży mi jako surowiec do tworzenia domowych naparów, a którą, jeszcze jako świeżą roślinkę, dodałem do niezwykłego szejka, który zachwyca, zadziwia i zastanawia, czy są jakieś granice tego zielonego szaleństwa? Osobiście wydaje mi się, że granice to jedynie sztuczny, nieprawdziwy twór, mający na celu trzymać naszą wyobraźnię na wodzy, mimo iż jest to ostatnia rzecz, która powinna dotykać wyobraźni.

Migając się od podobnego dotyku, oddając pełną kontrolę swej fantazji, połączyłem składniki, które dotąd nijak nie współgrały ze sobą w naszej żywieniowej świadomości. Moja niedzielna fantazja scaliła ze sobą następujące produkty..


Na pierwszy ogień idzie zieleninka, która mimo późnej pory okazała się być niezwykle urozmaiconą, gdyż do świeżo zebranej mięty, dołączył szczaw, pietruszka i koper. Takie połączenie zapewnia nie tylko ogromną dozę orzeźwienia, ale również sporą dawkę składników odżywczych, które odtruwają nasz organizm, łagodzą nerwobóle, ułatwiają trawienie,  łagodzą procesy fermentacji w jelitach, niestrawność, dolegliwości żołądkowe, a nawet przeciwdziałają bezsenności.


W sukurs zieleni idzie odżywcza gruszka nashi, nazywana również chińską gruszką, która jest niezwykle bogata w błonnik, dzięki czemu łagodząco wpływa na pracę naszych jelit. Wzmacnia również naszą odporność, korzystnie wpływa na cerę, krzepliwość krwi oraz prawidłową pracę mózgu. Wspaniale gasi pragnienie, a przy tym jest niezwykle smaczna.


Najbardziej zaskakujący element tej zdrowotnej układanki to bez wątpienia kabaczek, którego mało kto spodziewałby się w szejku. Trzeba jednak przełamywać żywieniowe tabu. W czym bowiem taki kabaczek jest gorszy od banana? Otóż natura nie rozdziela na gorszych i lepszych, toteż bez żadnych oporów umieściłem go w tym zestawieniu. A on odwdzięcza się natychmiast, wzmacniając nasz układ odpornościowy i neutralizując szkodliwe związki, będące skutkami ubocznymi metabolizmu. Korzystnie wpływa na stan naszych płuc, żołądka i dwunastnicy. Kiedy wykorzystujemy kabaczka wraz z jego wnętrznościami uzyskujemy dodatkowo działanie antygrzybicze, antybakteryjne i przeciwpasożytnicze.


Do wyżej wymienionych składników dodałem również jabłka, miód gryczany oraz kilka malin, dla skontrastowania dość wymagającego smaku kabaczka połączonego z zielenią ogrodu. Wszystko zmiksowałem i otrzymałem.. ambrozję! 

Jak inaczej bowiem nazwać napój, po wypiciu którego czujesz się lepiej, swobodniej i spokojniej patrzysz na nadchodzący dzień i uśmiechasz się tak zwyczajnie, bo wiesz, że jest dobre. 

piątek, 7 października 2016

Niezwykły - brązowy i dziki

Przez lata w naszej kuchni dominowała biel - mąki, cukru, soli, czy ryżu. Z czasem jednak do naszych tradycji i zwyczajów zaczął zaglądać powiew świeżości, który zaszczepił w nas nutkę inspiracji i ciekawości coraz swobodniej pchającej nas w ramiona natury, która chcąc wynagrodzić nam dotychczasową posuchę, obdarowuje nas całą gamą wspaniałości, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Swoją cegiełkę dokładają także 'producenci' i dostawcy żywności, którzy zachęceni wzrastającym zapotrzebowaniem na 'inność', coraz chętniej decydują się na uprawę mniej popularnych odmian roślin. Stąd coraz częściej możemy trafić na coś, co 'winno' być białe, a białe nie jest, tak jak w przypadku ryżu.

Brązowy lepszy niż biały
Brązowy i biały to tak na prawdę ten sam rodzaj ryżu, poddany jednak mniejszej obróbce, w procesie oczyszczania go z łupin. Brązowy ryż jest pierwotną wersją białego, obdartą jedynie z zewnętrznej, twardej łupiny, pod którą zachowane zostało bielmo i otaczający je zarodek, wraz z większością wartości odżywczych, podczas gdy ryż biały to już jedynie bielmo, w którym znajduje się głównie skrobia. Brązowy ryż jest niezwykle bogaty w wartości odżywcze - zawiera witaminy: A, B, C, D, E i K oraz mikro i makroelementy: wapń, magnez, fosfor, potas, cynk, mangan, selen, miedź, żelazo, a także niewielkie ilości jodu. Wprowadzenie do naszej diety ryżu brązowego może nam przynieść niezwykle wiele korzyści, wzmacnia on bowiem nasze włosy, skórę oraz zęby. Dodatkowo obniża poziom złego cholesterolu, ciśnienie krwi, usprawnia trawienie, zmniejsza ryzyko udaru mózgu oraz cukrzycy. Reguluje pracę układu nerwowego, chroniąc nas i ułatwiając reagowanie w sytuacjach stresowych. Ryż brązowy zapewnia dodatkowo większe uczucie sytości, przez co sprzyja odchudzaniu. Jedynym aspektem, w którym ryż brązowy ustępuje białemu jest jego termin przydatności. Ten pierwszy wytrzyma do kilku miesięcy, podczas gdy dobrze przechowywany biały ryż może wytrzymać nawet 10 lat. Wszystko wiąże się z zawartością tłuszczy, których bielmo jest praktycznie pozbawione. Tłuszcze utleniają się, reagując z powietrzem i po czasie jełczeją.

Ryż, który ryżem nie jest
Zizania wodna, określana również ostrudą lub owsem, mimo iż do złudzenia przypomina ryż i tak też bywa określana, to nie należy do przedstawicieli tego gatunku. Zizania jest trawą, której owocem jest ziarniak o długości ok. 1,5 cm. Zawartością białka dwukrotnie przewyższa ryż brązowy. Posiada również kilkudziesięciokrotnie większą dawkę antyoksydantów, niż tradycyjny ryż biały. Zawiera w sobie witaminę C oraz witaminy z grupy B, potas, cynk, mangan, żelazo i kwas foliowy. Nie zawiera sodu, dzięki czemu nadaje się do spożycia przez osoby z nadciśnieniem. Od wieków dziki ryż użytkowany był jako roślina lecznicza, łagodząca dolegliwości żołądkowe, wzmacniając organizm, a także przeciwdziałając i lecząc choroby serca, wątroby, nerek i płuc. Zewnętrznie stosowano go (po wcześniejszym rozgotowaniu) jako naturalny okład na poparzoną skórę. Z ostrudy wodnej tłoczy się również olej, wykorzystywany zarówno w przemyśle spożywczym, jak i kosmetycznym.

Odpowiedni dobór ryżu, to jak decydowanie pomiędzy produktem pełnym i pozbawionym większości właściwości. To tak jakby ktoś próbował nam sprzedać butelkę wody, która byłaby w połowie pusta. Decydującym czynnikiem, jak mniemam, jest w tym przypadku cena, która według mnie jest swoistym ryżowym paradoksem. Dlaczego ziarno, któremu poświęca się więcej pracy i czasu, po to by pozbawić go zewnętrznych powłok, jest tańsze, niż te, któremu ledwie 'zdjęto skórkę'? 

środa, 5 października 2016

Słowotworząc


Dopóki mogę wznosić się nad pusty slogan
i czynić spokój tam, gdzie brak mi tchu.
Dopóki życie mówi mi jak bardzo kocha,
choć, aby mówić z nim, nie potrzebuję słów.
Dopóki mnie nie trwoży lęk
i szczęście pieści ze wszech stron,
gdy noc mi tańczy razem z dniem
i sprzyja nawet ślepy los.
Jedyny bagaż, który muszę wziąć
ten, który pierwszy poniósł mnie,
to stopy zdolne wszystko przejść
i nieustannie biec pod prąd.

wtorek, 4 października 2016

Rzewień jeden z kilku

Rzewień to wierny towarzysz i gość naszych przydomowych ogrodów, działek i wszelkich powierzchni rekreacyjnych. Znamy go i doceniamy jego walory smakowe, które towarzyszą nam od dzieciństwa. Rzewień jest po prostu pyszny, choć zapewne nie każdy podzieli moje zdanie. Nie mniej jednak jest na tyle ciekawą i odżywczą rośliną, że nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy jest warzywem, czy owocem? Nie było też ku temu większego powodu, jednakże nazewnictwo jest na tyle wciągającą intrygą, że wszystko 'musi' mieć swoją przylepkę. Rzewień jest pod tym względem nietypowy, gdyż nie udało się jasno określić jego przynależności. I tak dla amerykanów jest on owocem, a dla europejczyków warzywem. Nikomu to jednak nie przeszkadza w kompromisowym podejściu do walorów tego warzywocu. Ukazany na zdjęciu osobnik jest jednym z kilkudziesięciu przedstawicieli swojego gatunku, podczas gdy dla nas rzewień to po prostu rzewień, a rzewień to zwyczajnie rabarbar. I o niego ten cały warzywno-owocowy ambaras.
Porzućmy jednak językowe rozterki i przyjrzyjmy się mocy ukrytej wewnątrz tej nieokreślonej rośliny. Z jednej strony jest niskokaloryczna, z drugiej bogata w witaminy, minerały i błonnik. Reguluje procesy trawienne, łagodzi wzdęcia. Posiada właściwości przeciwzapalne, antyalergiczne, oczyszczające, odkwaszające, a także przeciwbólowe. Jest doskonałym remedium na kiepskie samopoczucie i nadmiar stresu, a dzięki zawartości luteiny wzmacnia nasz wzrok oraz skórę.
Rabarbar najczęściej wykorzystujemy w kuchni i choć będę upierał się, że najlepiej smakuje na surowo, to w wielu przypadkach bywa jedynie dodatkiem lub składnikiem potraw i deserów. Skoro go spożywamy, warto byłoby pamiętać, że nie każdemu rzewień może przypaść do gustu. Tak jak dwojako usankcjonowała się jego przynależność, tak i jego możliwości mają dwie odmienne strony. Zawiera on bowiem kwas szczawiowy, który może przysporzyć nam przykrych doświadczeń z kamicą nerkową lub niedoborami wapnia w stawach,przez co nie powinniśmy spożywać go zbyt często.
Rabarbar okazuje się być niezwykle zaskakującą rośliną, jednak znając ją jeszcze z czasów dzieciństwa, mało kto pomyślałby, że tak wiele się za nim kryje. Nie zastanawialiśmy się nad tym, gdyż najważniejszy był smak, który powodował uśmiech, nawet jeśli lekko zakwaszony. To on był strzałem w dziesiątkę.

poniedziałek, 3 października 2016

Nie zmuszajmy

Byłem dziś świadkiem sytuacji, która udowadnia jak mylnie interpretujemy pojęcie dobra dziecka i jak niebezpiecznym to może być zjawiskiem. Otóż cała sytuacja rozegrała się w porze obiadowej, podczas przygotowań do posiłku, pewna pani, będąca mamą kilkuletniego chłopca, zapytała go jakie mięsko będzie jadł na obiad, wymieniając mu kilka opcji do wyboru. Chłopiec z nieskrywaną obojętnością i lekkością odrzucił każdą możliwość, stwierdzając, że nie chce mięsa. Niestety takowej możliwości nie było, gdyż mama kategorycznie odmówiła przyjęcia takiej odpowiedzi, stwierdzając, że brak mięsa w posiłku to już lekka przesada. Zaistniała różnica zdań zrodziła serię słownych przepychanek, by ostatecznie zakończyć się postawieniem twardych warunków obiadu, który nie mógł obyć się bez mięsa.

Moja opinia jest taka:
Organizm dziecka, które nie chce, ale musi, zostaje wprowadzony w zakłopotanie - dziecko jest na tyle wyjątkowe, iż w doborze swych żywieniowych upodobań ściśle współpracuje ze swoim organizmem, jeśli więc będziemy tę współpracę zakłócać to prędzej czy później zaburzymy jej całą harmonię, wytwarzając w dziecku (późniejszym dorosłym) nieświadomy nawyk, który nakazywać mu będzie przygotowywanie mięsa każdego kolejnego dnia, nawet jeśli nie będzie miał na to ochoty. To już będzie wykraczało poza jego wolę, stając się codziennym przymusem, a głos organizmu straci jakiekolwiek poważanie. 

Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o mięso, to ogólny problem dotyczący żywienia. Jeśli dziecko nie chce zjeść obiadu w danej chwili, to go do tego nie zmuszaj - jeśli zgłodnieje to przyjdzie i zje go za godzinę lub dwie, nic się nie stanie. Jeśli dziecko chce zjeść połowę, nie rób mu wyrzutów, że jest niejadkiem i nie będzie miało siły - to na prawdę irytuje. Miej świadomość tego, że dziecko w pewnych kwestiach wie lepiej niż Ty. Bez względu na to jak bardzo pragniesz jego dobra, daj mu czasem wolną rękę. I proszę nie mów mi, że to Twoje dziecko i masz do niego "wyłączne prawo". To dziecko kiedyś wyfrunie spod Twoich skrzydeł i będzie samodzielnie kształtowało rzeczywistość, w której będą się bawić również moje dzieci i wszystkie inne dzieci, które powinny rozwijać się w zgodzie z własną naturą, tak jak wszystkie stworzenia tego świata.

niedziela, 2 października 2016

Zielony drink - smaczny, zdrowy, niepozorny

Swą barwę i moc za nią ukrytą zawdzięcza odżywczej aktinidii i zawartym w niej pokładom witamin. Wspierana jest tym razem przez banana, który zasila nas potężną dawką potasu i błonnika. W sukurs idzie im jabłkowo-gruszkowy duet nawadniający nasz organizm, wzmacniający układ nerwowy, wpierający pracę mózgu i chroniący nas przed nowotworami. Aby wrażeń nie zabrakło, znajdziemy tu także leczniczą bazylię i lekkostrawną nać pietruszki, skąpaną w gryczanej kąpieli miodu pitnego, korzystnie wpływającego na pracę naszego serca. 



sobota, 1 października 2016

Dzień dobry!


Niech każdy kolejny dzień będzie dla Ciebie zagadką, niech będzie szansą na przeżycie zupełnie nowych doświadczeń, niech będzie nieodkrytą historią, którą sam musisz napisać. Rzuć się w wir wydarzeń z tożsamą błogością, z jaką ptak rozkłada skrzydła na wietrze, który go unosi. Bądź obecny w tym konkretnym dniu, w danej konkretnej chwili. Żyj, uśmiechaj się i ufaj. Ufaj temu, kto Cie tu przysłał. Nie zrobił tego przez przypadek, we wszystkim jest zapisany porządek. Jest metoda w tym szaleństwie. I choć, być może, tego nie dostrzegasz, po prostu temu zaufaj. A wszystko będzie dobrze.

A póki co, na dobry początek tej nowej przygody, stań przed lustrem i powiedz sam/sama do siebie: 

Dzień dobry! Jak dobrze, że jesteś.