sobota, 4 czerwca 2016

Bzowe żniwa

Jak co roku wiosna rozkwita tysiącem barw i zapachów, karmiąc każdy z naszych zmysłów błogim powiewem świeżości, pomagając im niejako odrodzić się po biernym dość okresie zimowym. 
Cykliczne "ożywienie" przychodzi w towarzystwie licznej armii bujnej roślinności. Wśród nich szczególnym upodobaniem ze strony tubylczej ludności cieszy się, niezwykłej urody i intensywnej woni, syringa vulgaris. Hodowlany, choć często wyrywający się spod kontroli tubylców bez, nazywany lilakiem pospolitym. Roślina, przez wzgląd na swoje walory naturalne, bywa zabijana by przez pewien czas zdobić tubylcze strzechy, wypełniając je przy tym swą odżywiającą wonią. Zaraz po tym jak roślina zdąży rozwinąć się, by cieszyć ludzi swym pięknem, rozpoczynają się rytualne żniwa, w trakcie których bzowe krzewy zostają obdarte ze swych uroków, do wysokości około dwóch metrów, będącej granicą dla zasięgu ludzkich kończyn. 
Przykry to widok, gdy człowiek siłuje się z delikatną gałązką bzu, nie mogąc oderwać kwiatu od jego macierzy po to tylko, by złożyć go na swym stole i przez kilka następnych dni obserwować jego powolne umieranie. Jeszcze trudniej patrzeć na efekt tych zmagań - poobgryzane, poszarpane, okradzione ze swej wspaniałości kikuty. Niezrozumiały akt oszpecenia przestrzeni, w której przecież człowiek egzystuje i który powinien mu sprawiać radość. Nie sprawia, gdyż sam o to nie dba. Niezbadane są nawyki ludzi.

'veni, vidi, et non creditis'

piątek, 3 czerwca 2016

IV Prawo kreacji: Zmienna jest jedyną stałą



Morderstwo w afekcie

Trafiłem kiedyś film dokumentalny, w którym grupa ludzi badała przyczyny nagłej śmierci wielu zdrowych antylop, na obszarze dotkniętym długotrwałą suszą, na którym jedynym źródłem pożywienia były liście drzew akacjowych. Zwierzęta, motywowane naturalnym instynktem przetrwania, korzystały z jedynie dostępnego źródła witamin i składników mineralnych, by zapewnić sobie przetrwanie. Mimo to, kolejne osobniki padały jeden po drugim. Po przeprowadzeniu licznych sekcji zwłok okazało się, że jakiś zewnętrzny czynnik miał wpływ na efekt fermentacji w żołądkach zwierząt, czym spowodował ich zatrucie. W procesie dalszych badań dowiedziono, że czynnikiem tym była tanina, związek wytwarzany m.in. przez akacje, w celu obrony przed pasożytami i roślinożernymi owadami, a w tym przypadku przed szukającymi pożywienia antylopami. Żołądki tych istot nie poradziły sobie z wyeliminowaniem trucizny, przez co zmarły. W wyniku kolejnych analiz, okazało się, że zawartość taniny w liściach akacji była nawet czterokrotnie większa tam, gdzie żerowały antylopy. Było to więc planowane, naturalne zabójstwo, którego dokonały liście akacji, na niczego nieświadomych zwierzętach. Reakcja na nadmierną eksploatację przyniosła natychmiastowy efekt w postaci naturalnej broni chemicznej, mającej zapobiegać przed zjedzeniem wszystkich liści, co wiązałoby się z uschnięciem drzewa.
Najbardziej zdumiewającym był fakt, że zwiększoną zawartość trującego związku wykryto nie tylko w liściach drzew, które zwierzęta obgryzały, ale również w pozostałych, znajdujących się na danym terenie. Oznaczało to, że poszczególne akacje, w jakiś sposób się porozumiewały. W tym przypadku był to etylen wydzielany przez roślinę i rozpylany, jako sygnał alarmowy, za pomocą wiatru. 
Przykład zabójczych akacji nie jest wyodrębnionym przypadkiem, świadczącym o inteligencji roślin i umiejętności porozumiewania się. Weryfikuje to błędny pogląd na temat tego, że jesteśmy o wiele bardziej skomplikowanymi i inteligentniejszymi istotami od roślin. Wbrew pozorom, są one do nas podobne. Myślą, czują i komunikują się w analogiczny sposób jak ludzie, tylko na nieco innym poziomie.