czwartek, 27 kwietnia 2017

Odwiedziliśmy polskie Stonehenge

Człowiek z natury lgnie do tego, czego nie rozumie. Owiane tajemnicą, zaklęte piętnem milczenia miejsca, które widziały więcej i więcej przeżyły niż całe gromady ludzi, mijających je w pośpiesznym tempie życia, zerkających nań jedynie w ramach ściśle uregulowanej rozrywki, są dla człowieka niczym róża, która wyrasta z bezkresu szarości, zachowując dystans do wszystkiego, co poza nią. W świecie, w którym magia i przygoda są jedynie literacką fikcją, każdy kontakt z takowym miejscem lub zjawiskiem jest jak powiew świeżego powietrza, przerwa od niekończącej się karuzeli myśli, pożądań i oczekiwań.

Jednym z takich magicznych miejsc, które wprowadza człowieka w stan wyjątkowego poruszenia, jest według mnie Rezerwat Kamienne Kręgi w Odrach. Miejscowość położona w sercu sosnowych borów, na terenie gminy Czersk, skrywa nieodgadnioną po dzień dzisiejszy tajemnicę drugiego największego i najstarszego w Europie, zaraz po Stonehenge, kompleksu megalitycznych kręgów. Na jego terenie znajduje się 10 kamiennych kręgów o średnicach od 15, do 33 metrów, utworzonych z kamieni głównych w liczbie od 16, do 29, osadzonych na "podmurówce" z mniejszych kamieni. Poza nimi, na terenie rezerwatu znajduje się 30 zbiorowych mogił o średnicy od 8, do 12 metrów, a także ponad 600 pojedynczych grobów, oczko polodowcowe o niezwykłej historii oraz elipsa emanująca boską energią.

W niewzruszonym milczeniu strzegą swej tajemnicy
Wędrówkę po niezwykłym rezerwacie rozpoczęliśmy od polodowcowego oczka, które jest ziemnym lejem, powstałym ponoć, w miejscu zapadnięcia się kościoła. Podczas badań, w jego wnętrzu, natrafiono na spalone ludzkie szczątki, przez co powstała teoria, wedle której składano w nim ciała ludzi, którzy swą życiową postawą nie zasłużyli na godny pochówek. Nocą, w tym miejscu, pojawia się duch pokutującej damy, który ma snuć się pomiędzy kręgami, przy akompaniamencie szumu wiatru, który, kiedy się w niego wsłuchać, zdaje się brzmieć jak kościelne dzwony. 


Warto zatrzymać się przy ziemnym leju i oczyścić ze wszelkich złych myśli, by móc w pełni cieszyć się doświadczaniem energii w dalszej części zwiedzania.


Każdy kolejny krok upewniał nas, że uczestniczymy w czymś niezwykłym. Zachwyt megalitycznymi kręgami potęgowany był przez uczucie niezwykłości tego miejsca, zdawało się jakby energia wydarzeń z przeszłości unosiła się wokół nas, jakby kamienie próbowały coś podszeptywać.




Towarzyszące kręgom legendy, przez lata budziły pewien lęk wśród lokalnej społeczności, czym przyczyniły się do wytworzenia autonomicznego systemu obrony przed zniszczeniami, spowodowanymi ludzką ręką. Efektywna ochrona wpłynęła z kolei na wytworzenie idealnych warunków do rozwoju całych kolonii porostów, wśród których nieliczne pamiętają początki naszej ery. W ostatnich latach zniknęło stąd kilka z nich, do czego aktywnie przyczyniają się turyści odwiedzający rezerwat, w związku z czym należy pamiętać, by ostrożnie przemykać pomiędzy kręgami i pod żadnym pozorem nie dotykać, nie głaskać i nie przytulać się do kamieni, by przypadkiem nie zniszczyć trwającej od tysięcy lat istoty.



Przy kręgu IV weszliśmy na taras, z którego rozpościerał się widok na większą część rezerwatu, którego całkowity obszar to ponad 16 ha. Energia w tym kręgu wynosi 100 000 jednostek w skali Bovisa, używanej przez radiestetów do pomiaru promieniowania i określenia poziomu bioenergetycznego. Punktem zerowym skali jest 6500 jednostek, których wartość uznawana jest za neutralną dla człowieka. Wszystko poniżej niej oddziałuje na nas negatywnie, zaś powyżej - pozytywnie.




Znajdując się wewnątrz kręgu, jesteśmy ponoć całkowicie odizolowani od wszelkiej negatywnej energii, a on sam otacza nas ochroną, dzięki czemu czujemy się w nim bezpieczniej. Kręgi rzeczywiście wytwarzają wyczuwalną energię, która bardzo pozytywnie wpływa na organizm, oczyszczając i otwierając przy tym umysł. Zazwyczaj tłumaczy się to efektem placebo, jednak to, co się czuje nie wydaje się być wytworem sugestii. Weszliśmy na teren rezerwatu bez świadomości tego, co nas tam spotka, a mimo to każda osoba odczuwała pewną niewytłumaczalną różnicę znajdując się we wnętrzu poszczególnych kręgów, z których, jak się później dowiedziałem, każdy emanuje inną energią, mogącą pomóc nam przestroić poszczególne aspekty naszej egzystencji.



W końcowym etapie wędrówki trafiliśmy do niepozornego miejsca, w kształcie okręgu, z ławkami pośrodku i tablicą informacyjną na przeciwko nich.



Zwiedzanie rezerwatu przyspieszyła nam nieco pogoda, która słoneczny dzień, zamieniła w burzowe popołudnie. Przy akompaniamencie grzmotów i piorunów, na nasze głowy opadał grad, co było zjawiskiem od lat niespotykanym na tym terenie.
Mimo nagłego załamania atmosferycznego opuszczaliśmy rezerwat w pełni usatysfakcjonowani, spokojni, oddając się kontemplacji nad fenomenem tego miejsca. Osobiście zdawało mi się odczuwać pewnego rodzaju sentyment, nie chciałem odjeżdżać. Rezerwat odwiedziłem pierwszy raz, a mimo to miałem nieodparte wrażenie, że wracam w dobrze znane miejsce. To w dużej mierze zasługa energii, której doświadczyłem podczas zwiedzania kamiennych kręgów. Nie da się tego opisać, ani zrozumieć, ale to miejsce żyje.

Historyczna polemika
Kamienne kręgi w Odrach to teren budzący wiele kontrowersji, sprzecznych wizji i niejasnych wyjaśnień, z których każde wydaje się być niedokończoną historią. Pierwszym, który spróbował nadać jej tor, był gdański archeolog Abraham Lissauer. W XIX wieku, na podstawie znalezionych części krzemiennych narzędzi, określił czas powstania kręgów na okres neolitu. Kilkadziesiąt lat po jego teorii, stworzono nową, wedle której kręgi powstały znacznie później, na przełomie er, a ich twórcami, mieli być Prasłowianie. W okresie II Wojny Światowej, Niemcy stwierdzili, iż kompleks kamiennych kręgów jest germańskim sanktuarium. Najnowsza, a zarazem ogólnie przyjęta za pewnik, teoria mówi o tym, iż około roku 70, na tereny dzisiejszego rezerwatu i okalających go lasów, przybył lud Gotów, który uformował kamienne kręgi, tworząc cmentarzysko, będące jednocześnie miejscem spotkań starszyzny, obradującej w najważniejszych dla plemiona kwestiach. Goci opuścili „cmentarzysko” około roku 220. Zgodnie z rozkazem swego króla Filimera, podążyli w kierunku południowo-wschodnim, nad Morze Czarne. W Odrach pozostawili 30 kurhanów i ponad 600 mniejszych grobów różnego rodzaju. Archeolodzy badający ten teren wydobyli z nich, obok szkieletów, wiele przedmiotów codziennego użytku, ozdób i narzędzi, które pozwoliły stworzyć wizję funkcjonowania społeczeństwa Gotów, ich życia codziennego, hierarchii społecznej, a nawet duchowości, czy stanu zdrowia ówczesnych mieszkańców tych terenów.
Goci dość skrótowo rozwiązują zagadkę powstania kamiennych kręgów, spłycając ich funkcję do czysto obrzędowej, będącej elementem ich duchowości. Jak było na prawdę? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż „teoria cmentarna” jest zbyt powszechnie stosowaną w przypadku takich odkryć i miejsc, których nie można wytłumaczyć w ówczesnym sposobie myślenia. To nasza kultura wprowadziła zjawisko pomnika, jako elementu obrzędu pośmiertnego. Nasi przodkowie rozumieli czym jest śmierć, a właściwie czym nie jest i nie celebrowali jej nadejścia z adekwatnym dla nas rozżaleniem. Osobiście mam nieodparte wrażenie, iż teoria Gocka, jest przystępną formą kamuflowania zjawiska, którego nie rozumiemy, a sam lud Gotów jedynie zasymilował kręgi mocy. Pozostając na tym terenie przez dłuższy czas, zaczął chować swych zmarłych możliwie najbliżej kręgów, w celu ochrony ich dusz.
Inna, zgoła odmienna teoria, mówi o możliwości wykorzystywania kamiennych kręgów do obserwacyjnego wyznaczania momentów przesileń. Taką wizję wysnuł niemiecki geodeta Paul Stephan, który uważał również, że cały kompleks był dodatkowo czymś w rodzaju współczesnego kalendarza, w którym kolejne kamienie obwodowe miały odmierzać upływające dni, natomiast centralne kamienie były przeziernikami, w których obserwowano tarczę Słońca na tle horyzontu.

Historii dotyczących powstania i przeznaczenia kręgów jest wiele, wiele z nich zostało zapewne zmyślonych, przeinaczonych lub zwyczajnie spłyconych do granic ludzkiego pojmowania rzeczywistości. Nie wiemy kim byli twórcy megalitycznych kręgów w Odrach, ani jaka była ich pierwotna funkcja. Wiemy niewiele, a nasza wiedza to wynik kierunkowanej narracji i interpretacji, którą obraliśmy. Jedni zobaczą w nich cmentarzysko Gotów, dla innych będzie to pozostałość świętego gaju Słowian. Teorii jest wiele, a każda z nich ma jeden punkt wspólny – energia tego miejsca. Jest niepodważalna, odczuwalna mocniej z każdą kolejną chwilą spędzoną w towarzystwie kamiennych kręgów. Las wokół nich żyje jakby wyraźniej, jego kolory są głębsze, roślinność wydaje się być nieskazitelnie czysta, nietknięta smugą cywilizacji. Całe to miejsce odżywia nas czymś, czego jesteśmy świadomi, ale nie możemy objąć swym rozumem. I to jest największą nauką, jaka płynie z wizyty w Odrach. Nie próbujmy wszystkiego określać, nazywać, czy rozumieć. Rzeczą ludzką jest się mylić, więc błędna interpretacja jest niemal znakiem rozpoznawczym naszego umysłu. Chcemy wiedzieć, a nie doświadczać, mieć, a nie czuć. Widzimy, ale nie dostrzegamy tego, co rzeczywiście ma znaczenie.

Czym są kamienne kręgi? Nie mam zielonego pojęcia, ale bardzo chętnie spotkam się z nimi raz jeszcze, gdyż niezwykłą uczyniły mi radość.

1 komentarz: