niedziela, 11 czerwca 2017

Festiwal Wibracje, Serock 2017

Radość kryją ludzie, których nie zwodzi umysł. Rozkosz czeka w ich wnętrzu, które źródłem jest bezkresu. Jest gdzieś społeczność, której nic nie różni, gdzie miłości czuć bezmiar i serc śpiew się niesie, kocham ludzi wciąż silnie i przestać nie umiem.
Parafraza słów Lorda Byrona, odnosząca się do natury ludzi, jest dla mnie idealną interpretacją wydarzeń, które manifestowały się podczas pierwszej edycji Festiwalu Wibracje, zorganizowanego przez miesięcznik Nieznany Świat, a którego osobiście miałem okazję doświadczać, za co jestem ogromnie wdzięczny.
Jak było? Ciężko to ubrać w słowa. Festiwal był jak jedna, wielka niespodzianka urodzinowa, którą każdy z nas dostał ot tak, po prostu. Teren imprezy zamienił się w niesamowitą wioskę pokoju, tolerancji i wzajemnej współpracy, gdzie każdy był otwarty na drugiego człowieka, wszyscy się uśmiechali, przytulali bez powodu. Rzec by można, że powariowali. I racja! Zwariowaliśmy, a wraz z nami cały świat, który śmiejąc się, niewinnie jak niemowlę, eksponował swą najpiękniejszą i najprawdziwszą stronę - światłość.


Zabawa i nauka poprzez zabawę, to najprzyjemniejsze i zarazem najefektywniejsze formy spędzania czasu. Jeśli bowiem człowiek się bawi, to jest szczęśliwy, a wtedy również i ciekawszy świata, który go otacza. Ciekawość nie wynika jednak z potrzeby rozumu, który chce wiedzieć jak coś nazwać, ale z potrzeby serca, która pozwala wejrzeć nań z zupełnie innej perspektywy. Festiwal Wibracje 2017 był kompozycją nauki i zabawy, gdzie każdy uczestnik mógł ją sobie odpowiednio wyważyć, tak by najbardziej mu pasowała.


W porannych godzinach, na scenach plenerowych, mogliśmy rozpoczynając dobry dzień, pomedytować, w trakcie ćwiczeń jogi kundalini, bądź jogi śmiechu. Jeśli komuś nie odpowiadała praca w grupie, mógł z powodzeniem odejść trochę i ćwiczyć w samotności - każdemu wedle miary jego.


Po ćwiczeniach, czas na pokarm duchowy, tym razem w postaci Jerzego Opary i jego kursu pranicznego. Nie nazywam wystąpienia wykładem, gdyż dalece wykroczyło ono poza jego ramy. Nauczyliśmy się bowiem prostych technik samoregeneracji i uzdrawiania naszego ciała na poziomie energetycznym, które już po chwili mogliśmy stosować.


Nauka również zaznaczyła swój akcent, toteż i umysł mógł zostać zaspokojony. Powyżej Jacek Sokal, podczas wykładu o fizyce wszechświata, w którym udowodnił, że nauka i duchowość mogą w końcu mówić spójnym głosem, a wcześniejsze nieporozumienia między tymi sferami, wynikały głównie z ich dogmatyzacji i braku możliwości wyjścia poza dany dogmat, gdyż został on uznany za nienaruszalny pewnik. Jednym z punktów omawianych w trakcie wystąpienia, była kwestia stworzenia świata, które było konsekwencją myśli, jaka zaistniała w umyśle Stwórcy, który zapragnął poznać Siebie. Będąc dosłownie wszystkim, nie miał on zewnętrznego punktu odniesienia, który mógłby mu rozjaśnić jego pytanie, toteż musiał rozrzedzić swą gęstość - porzucić chaotyczne algorytmy i uporządkować pewne potencjały, w wyniku zderzenia których, mógł uzyskać indywidualność (obserwatora indywidualnego). Pozostając świadomym ogromu swego potencjału, musiał wykreować ogromną ilość obserwatorów. Biorąc pod uwagę fraktalną naturę naszej rzeczywistości, punktem wyjścia do wszelkiego poznania świata i siebie samego, jest analogiczne wtopienie się w swoje wnętrze. Człowiek nosi w sobie odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wszechświata.


Powyżej Jacek Sokal w trakcie analogicznego wykładu o fizyce wszechświata, w trakcie imprezy Harmonia Kosmosu w roku 2015.


Obok 'kwantowego wykładu' najbardziej emocjonalnym spotkaniem była dla mnie prelekcja szamana i uzdrowiciela Mao, który mówił z poziomu źródła, sam stając się jedynie pośrednikiem głębi, która do nas przemawiała. 'Nie potrzebujecie guru, nie potrzebujecie szamanów, nauczycieli, wy sami jesteście guru, jesteście swoimi drogowskazami. Wszystko zależy od was, to jest wasz wybór.' Prócz nieocenionych wskazówek dotyczących funkcjonowania w świecie, podzielił się z nami także swymi rozpoznaniami wewnętrznymi. Zwracał szczególną uwagę na energię kobiecą, to, w jaki sposób się ona manifestuje oraz jak powinien z nią współgrać mężczyzna. Zasugerował również, aby nieco inaczej spojrzeć na relacje pierwotnych, Adama i Ewy. Wedle jego wewnętrznego przeczucia, Ewa nie była żoną Adama, lecz jego matką, a tym samym pierwszym człowiekiem stworzonym przez Boga. Mao wspomniał również o brazylijskich lasach, które przestały istnieć tylko po to, by ktoś mógł zmienić je w papier toaletowy. To nasz wybór. To nasza cywilizacja. Bądźmy bardziej świadomi swoich decyzji.

Ciekawym psikusem organizacyjnym festiwalu był tożsamy czas poszczególnych wykładów i warsztatów. Coś pozornie dyskomfortowego i nieprzemyślanego, pozwalało jednak na tworzenie autorskich bloków edukacyjno-ćwiczeniowych, które mogły się powtarzać lub być zupełnymi indywidualnościami. I tak jednego dnia mogliśmy rozpocząć zabawę, uczestnicząc w niezwykłej formie tanecznej medytacji MA-URI - holistycznego systemu uzdrawiania, zaczerpniętego z polinezyjskiej wiedzy ezoterycznej, który opiera się na przeświadczeniu, że cała wiedza potrzebna do samouzdrawiania znajduje się w naszych ciałach i tylko poprzez pracę z ciałem, możemy osiągnąć właściwy stopień autoregeneracji. MA-URI harmonizuje nas na każdym poziomie postrzegania: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym i duchowym, pozwalając otworzyć się na życie, na zrozumienie, wejrzeć głębiej w świadomość istnienia i odblokować wszystko to, co w jakikolwiek sposób czyni nam przeszkodę.
Zajęcia MA-URI były niesamowicie intensywne, ani przez moment nie pozostawaliśmy w bezruchu, co pozwoliło fenomenalnie nastroić się na dalszą część dnia. Jeśli komuś jednak nie odpowiadał taki początek, mógł wybrać się na poranną medytację, połączoną z krótkim wykładem o świadomości żywieniowej, głodzie i uzależnieniach, z którego dowiedzieliśmy się m.in., że głód niekoniecznie musi być efektem braku pokarmu, czy też chęci na jego spożycie. Jego źródło może leżeć zupełnie gdzie indziej i być warunkowane np. przez emocje, które z jakiś powodów nagromadziły się w naszym wnętrzu.


Poza wymienionymi wyżej warsztatami, odbyło się o wiele więcej spotkań z osobami, które w pewnym momencie zaczęły stawiać określone pytania, dotyczące otaczającego ich świata. Poza tym, nie umniejszając w żaden sposób prelegentom, każda rozmowa, każde spotkanie i każdy wymieniony uśmiech z osobami, które uczestniczyły w festiwalu, był jak wykład o naszej duchowości, o tym jak żyć i jak nie żyć. Każda osoba niezależnie od płci, wieku, pochodzenia i bagażu doświadczeń, jaki ze sobą niesie, była źródłem wiedzy, inspiracji i wzajemnego wsparcia.
W trakcie wolnym od wykładów mogliśmy zrelaksować się, medytując lub tańcząc, przy akompaniamencie gongów lub afrykańskich bębnów, napić odżywczego shake'a, zjeść zdrowy, organiczny obiad. 


W specjalnie przygotowanej strefie 'handlowo-usługowej' można było nabyć interesującą literaturę, słowiańskie szaty, lniane koszule, energetyczne kryształy, bądź też niezwykle interesujące instrumenty, tworzone ze starych, nieużywanych już butli gazowych. Poza tym za niewielką opłatą można było zrobić sobie niesamowite tatuaże z henny lub zregenerować się leżąc w kryształowym łóżku Jana od Boga. 



W specjalnie przygotowanej jurcie odbywały się zajęcia dla dzieci, w których mogły one aktywnie uczestniczyć, tworząc, a przez to rozwijać swoją wyobraźnię. Zajęcia jogi rodzinnej pozwalały z kolei oczyścić i zsynchronizować relacje pomiędzy dziećmi i rodzicami, zapewniając ogromną porcję śmiechu i zabawy dla każdej ze stron. 


Wieczorami dominowała pierwotna muzyka, czy to ta specjalnie przygotowana, na scenie plenerowej, czy też całkowicie spontaniczna, przy ognisku, wspólnych śpiewach i rozmowach do białego rana.



Pierwsza edycja Festiwalu Wibracje, która odbyła się w Serocku, była dla mnie wielką niewiadomą. Kiedy wyruszaliśmy, nie spodziewałem się niczego, chciałem całkowicie porzucić oczekiwania i nastawienia, by się nie rozczarować. O rozczarowaniu nie było jednak mowy, mimo, iż cała impreza była nieprzetarta, a momentami niezorganizowana (zbyt małe sale treningowe, zbyt wielu zainteresowanych, nakładające się na siebie wykłady oraz konieczność rezygnacji z jednego, na korzyść drugiego). Festiwal był jednak tylko pretekstem do zaistnienia pewnej magicznej więzi, pomiędzy jego uczestnikami. Więzi, która pozwoliła nam stworzyć niesamowitą atmosferę harmonii, współpracy i wdzięczności, w której wszyscy byli dla siebie przyjaźni, otwarci i uśmiechnięci. Ludzie z zupełnie innych miejsc, środowisk i kultur, potrafili ze sobą współgrać, współistnieć bez jakiejkolwiek potrzeby dominacji nad innymi, czy wmawiania im swoich racji.
Rozmawialiśmy, tańczyliśmy, patrzyliśmy na siebie, a nie na historie, które nam przez jakiś czas towarzyszą, a które ostatecznie zostawiamy daleko za sobą. Byliśmy braćmi i siostrami, jesteśmy braćmi i siostrami, a otwartość osób, które poznałem na festiwalu, jest dla mnie dowodem na to, że to najlepszy punkt wyjścia, dla wszelkich zmian, które w nas zachodzą. Jesteśmy jednością. Największym sukcesem Festiwalu Wibracje jest więc zjednoczenie i harmonia, które dzięki nam mogły się manifestować. Wszystkie okoliczności temu towarzyszące, były tylko formą dodatku, jednakże bardzo istotną, ze względu na fakt, iż to właśnie poprzez taką, a nie inną formę, mogliśmy tej jedności doświadczyć.
Dziękuję organizatorom, autorom miesięcznika Nieznany Świat, za przybliżenie mi świata takiego, jakim on rzeczywiście jest i pokazanie, że czasami wystarczy zwyczajnie powiedzieć życiu tak, by móc doświadczać jego wspaniałości. Dziękuję wszystkim uczestnikom i każdemu z osobna, a w szczególności kilku z nich, za pokazanie mi, że nie jestem sam, że są na tym świecie ludzie, którzy niosą w swych sercach światłość, pozwalającą przejść najciemniejszy mrok. Jesteśmy ziarnem ludzkości, które ma wznieść się ponad wszelkie dotychczasowe ograniczenia i wymyślone schematy. Jesteśmy ziarnem, które ma rozkwitać i czynić ten świat prawdziwszym. Dziękuję Wam za możliwość współdziałania i współdzielenia się tym wszystkim, co na nas czeka. Wszystko leży w naszych rękach. Mamy siłę, której nic nie jest w stanie zatrzymać. Decydujmy więc świadomie i pozwólmy cudom przytrafiać się. Świat jest na prawdę cudownym miejscem. Wy jesteście cudowni! Kocham Was! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz