poniedziałek, 12 maja 2014

JEDZENIE - WARUNEK ŻYCIA, CZY ŚMIERCIONOŚNY NAWYK?

Cywilizowany, zachodni świat tak się o nas troszczy, że ułożył nam całe nasze życie według wyimaginowanego planu, włączając w jego skład m.in. to jak powinniśmy się odżywiać. Cywilizowany, zachodni świat krzyczy więc do nas: „Musisz jeść! Musisz.., a najlepiej, żebyś robił to tak jak my tego chcemy.” Na przekór temu stwierdzeniu wychodzi świat wschodni, być może mniej ucywilizowany, jednak o stokroć bardziej uduchowiony, który mówi do nas: „Nie wiem, czy musisz jeść. Zapytaj o to samego siebie.”

Od dłuższego czasu badam wpływ jedzenia na ludzki organizm, na jego stan fizyczny i mentalny. Po wielu miesiącach eksperymentów na własnym ciele, moja świadomość żywieniowa wzrosła z poziomu piłeczki do ping ponga, do rozmiarów co najmniej piłki do koszykówki. To jednak wystarczyło, aby zadać sobie pytanie: „Co jeść, aby mój organizm zdolny był do pracy na pełnych obrotach?” Odpowiedź przyszła sama, wystarczyło tylko dać jej  nieco przestrzeni. Brzmiała ona: „Jedz to, czego potrzebuje Twój organizm.” Tu pojawił się pierwszy problem. Jak nauczyć się słuchać swojego organizmu? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi i nie wiem czy kiedykolwiek ktoś takową sformułuje. Ja postawiłem na zaufanie w stosunku do natury. W momencie, kiedy oddałem głos swojemu organizmowi poczułem coś dziwnego, zaczęły dokonywać się w nim zmiany, o których nawet nie śniłem. Czułem się, jakbym dostał nowe życie lub wręcz przeciwnie, jakbym przypomniał sobie życie poprzednie. Redukcja spożywanego pokarmu spowodowała odciążenie mojego organizmu, który swobodniej pracując przy trawieniu, mógł skupić się na innych przyjemnościach życia doczesnego.
W miarę upływu czasu, kiedy moja świadomość ciągle rosła, zadałem sobie kolejne pytanie: „Czy jedzenie może nas zabijać?” Ktoś pomyśli: „Głupiec, jak jedzenie może zabijać, skoro jemy właśnie po to, żeby żyć.” Tak to wygląda jedynie w teorii. Wiem, że trudno będzie przekonać osoby, o świadomości wielkości piłeczki do ping ponga, ale spożywanie pokarmów niezgodnych z wzorem naturalnym może przynosić efekty odwrotne od pożądanych, a więc może zabijać. Skoro pożywienie nam nie służy, to organizm musi wytężyć siły, aby jak najszybciej się go pozbyć. Na taką walkę z pokarmem zużywa on ogromne ilości energii, którą mógłby spożytkować chociażby na samoregenerację, a zamiast tego opada z sił, czuje się zmęczony i musi dłużej odpoczywać. Wpływ na to ma jeszcze jeden aspekt naszego świata, a mianowicie ludzki materializm, pod pojęciem którego rozumiem m.in. pracę, którą rzadko lubimy, potrzebę posiadania, której tak często ulegamy i która tak bardzo nam imponuje. To wszystko składa się na zakażenie organizmu, który oddziałuje następnie na zakażenia w każdej dziedzinie naszego życia.
Skoro wiem już, że jedzenie może powodować poważne uszczerbki na moim zdrowiu i samopoczuciu, a w dłuższej perspektywie poważne choroby, a nawet śmierć, to moja cały czas rosnąca świadomość żywieniowa pyta wreszcie: „Czy w ogóle powinniśmy jeść?”. Jeść, czy nie jeść? – to jest dopiero pytanie. Wiem, że większość ludzi skwituje je wymownym śmiechem lub stwierdzeniem, że jak nie będę jadł, to tym bardziej umrę, jednakże trafiłem ostatnio na argumenty świadczące o tym, że moje dywagacje mogą okazać się słuszne i wcale nie jest przesądzone to, że musimy jeść.
Naprzeciw teorii o potrzebie jedzenia wychodzi  bretarianizm. Jest on niczym innym jak sztuką niejedzenia, która przyprawia środowisko naukowe o poważne bóle głowy. Z naukowego punktu widzenia niejedzenie jest bowiem niemożliwe ponieważ osoba, która nie je, bardzo szybko umiera z głodu. Naukowcy mają jednak to do siebie, że poprzez swoje teorie ograniczają właściwe poznanie świata. Na przekór nim wychodzi wielu praktyków, którzy nie jedzą od lat. Można tu przytoczyć chociażby hinduskiego jogina, imieniem Prahlad Jani, który jako bretarianin dał przebadać się w warunkach klinicznych, podczas których udowodnił, że nie musi jeść, aby żyć. Inny ciekawy przypadek opisuje pewną Australijkę, która nie je od roku 1993 i co najdziwniejsze nadal żyje. Śpi jedynie dwie godziny dziennie, pozostały czas wykorzystując na pracę i medytację. Jest pod stałą kontrolą lekarza, który regularnie bada stan jej organizmu i jak dotąd nie zaobserwował niczego, co mogłoby zagrażać jej życiu.
Dlaczego dzieje się tak, że jedynie słuszny i ogólnie przyjęty pogląd naukowców, kościołów, nauczycieli i całego cywilizowanego świata, okazuje się być niewłaściwy, niepełny lub po prostu niedokładny? Dlaczego wmówiono nam, że musimy jeść, podczas gdy ktoś wpada na pomysł niejedzenia i okazuje się, że może robić wszystko to, na co miał ochotę, ciesząc się przy tym nieskazitelnym zdrowiem i długowiecznością? Dlaczego ktoś kto nie je, ma więcej energii niż ten który je i czy rzeczywiście energia, którą dysponujemy pochodzi z pożywienia. Czy rzeczywiście musimy jeść, czy tylko nam to wmówiono? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz