piątek, 22 sierpnia 2014

KOMU NIE W SMAK TWOJE ZDROWIE?

Żyjemy w czasach, w których cywilizacja piętnuje nas systemem opartym na żądzy pieniądza. W tak skonstruowanym przez nas świecie, każdy element naszego życia staje się tylko i wyłącznie produktem, przedmiotem transakcji. Jak wiadomo różne są oczekiwania i wymiar sukcesu. Każdy więc będzie do niego dążył odmiennymi ścieżkami, wiedziony wizją własnego interesu. Czy zdrowie również stało się wyłącznie produktem, na którym ktoś chce zarabiać?

Choruj nam obywatelu jak najczęściej
Okazuje się, że wszyscy dookoła starają się dbać o nasze zdrowie i uświadamiać nas, jak leczyć i zapobiegać wielu chorobom i schorzeniom. Niestety jest to tylko pozorowana troska o obywateli. Dlaczego bowiem większość sposobów leczniczych, jeżeli nie wszystkie, ogranicza się do tych, oferowanych nam przez państwo? Czy rząd naprawdę uważa nas za umysłowo niedorozwiniętych? Czy jest to kolejny dowód poddańczego nas traktowania? Odpowiedź na obydwa pytania jest twierdząca. Jednak za tym kryje się jeszcze inna kwestia. Zdrowie, z finansowego punktu widzenia, jest po prostu nieopłacalne, więc system leczenia oferowany przez państwo, polega na jak najdłuższym utrzymaniu nas w stanie niepełnego zdrowia. Większość instytucji, rządów, firm etc. żyje dzięki temu, że chorujemy. Kiedy jesteśmy zdrowi te organizacje nie zarabiają, jeżeli natomiast zachorujemy i postanowimy się leczyć w jedyny przystępny sposób, napędzamy pieniężną machinę „cywilizowanego” świata, którego celem nadrzędnym jest utrzymanie nas w niewiedzy i poczuciu zależności. Mówiąc prościej, większości instytucji zależy na tym, abyśmy się leczyli tak często, jak to jest tylko możliwe, nigdy nie dochodząc przy tym do pełni zdrowia. Wówczas jesteśmy najlepiej opłacalnymi obywatelami.

Kto zarabia na naszej chorobie?
Lista osób, firm i instytucji, które nie zarabiają na mnie, kiedy cieszę się pełnią zdrowia jest bardzo długa. W pierwszej kolejności należy wymienić rząd, któremu zależy na tym, żebyśmy chorowali jak najczęściej, umierali jak najszybciej, aby jak najmniej obciążyć budżet państwa swoimi emeryturami. Służba zdrowia, a wraz z nią wielkie mafie farmaceutyczne, hurtownie medyczne, apteki i punkty apteczne, również mają z nas największy pożytek wtedy, kiedy chorujemy. Najlepsze i najbardziej cenione są choroby wymagające ustawicznego stosowania lekarstw. Tak wiele osób choruje więc na nadciśnienie, cukrzycę itd., faszerując się, całymi latami, mnóstwem lekarstw i wierzy w to, że jest to schorzenie, z którym trzeba nauczyć się żyć, wykupując, do końca życia, drogie lekarstwa. Oczywiście poza jawnymi firmami i instytucjami, za tym ogromnym „przemysłem zdrowotnym” mogą stać ludzie, których twarzy nie znamy, a którzy w ramach tego wszystkiego prowadzą swoje interesy. Niewiele bowiem prawdy dociera do uszu zwykłych obywateli. Dlaczego tak jest?

Spowodowane jest to niewątpliwie chorobą umysłu ludzkiego, który tak mocno uwierzył w fałsz płynący z każdej strony, że zaadoptował go, nazywając prawdą, wierząc, że droga, którą pokazują nam możnowładcy ówczesnego świata, jest jedyną słuszną drogą. Z kolei nasi wspaniali możnowładcy, na każdym kroku przypominają nam, że jedynie ich prawda, jest właściwą prawdą. Do czego to prowadzi? Wystarczy, z nieco szerszej perspektywy, przyjrzeć się naszej rzeczywistości. Dlaczego tylko konwencjonalne sposoby leczenia mają rację bytu, a wszelkie metody naturalnego leczenia są niedopuszczalne lub wręcz zakazywane. Dlaczego do kraju sprowadza się owoce i warzywa ze sztucznych plantacji, które znacząco pogarszają stan tych produktów. Dlaczego propaguje się nowy styl życia, w którym brak jest miejsca na chwilę zastanowienia się nad swoim zdrowiem, gdyż łatwiej jest oddać się w dłonie lekarzy, którzy sami są dalecy od zdrowia? Jeżeli rzeczywiście nic nie dzieje się przez przypadek, a ja mam rację, to żyjemy w bardzo przyzwoitej i obszernej klatce, w pewnego rodzaju zniewoleniu, którego nie dostrzegamy. Traktuje się nas jak małpy (nie obrażając tych wspaniałych istot), które trzeba wykorzystać na tyle, ile się da, a następnie się ich pozbyć, a w ich miejsce wstawić nowe, jeszcze bardziej oddane niż poprzednie. Wówczas system funkcjonuje prawidłowo, a my, jako pojedyncze jednostki niczego nie zauważamy. Oczywiście zdarzają się „małpy”, które są sprytniejsze od innych i potrafią dostrzec wszechogarniający fałsz. Zazwyczaj nie mają one jednak siły przebicia lub są w perfidny sposób alienowane, szykanowane i ośmieszane w oczach innych, mniej spostrzegawczych.

Wydaje mi się, że za bardzo uwierzyliśmy w taki, a nie inny sposób funkcjonowania tego świata i to nas powoli zabija. Na szczęście jest coraz więcej osób, które zauważają co się dzieje. Jest to pierwszy krok ku wolności. Nie można bowiem wyjść z więzienia, jeśli się najpierw nie zorientuje, że się w nim siedzi. Ty już wiesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz