Żyjemy w czasach, w których cywilizacja piętnuje nas systemem opartym
na żądzy pieniądza. W tak skonstruowanym przez nas świecie, każdy element
naszego życia staje się tylko i wyłącznie produktem, przedmiotem transakcji.
Jak wiadomo różne są oczekiwania i wymiar sukcesu. Każdy więc będzie do niego
dążył odmiennymi ścieżkami, wiedziony wizją własnego interesu. Czy zdrowie
również stało się wyłącznie produktem, na którym ktoś chce zarabiać?
Choruj nam obywatelu jak najczęściej
Okazuje się, że wszyscy dookoła
starają się dbać o nasze zdrowie i uświadamiać nas, jak leczyć i zapobiegać
wielu chorobom i schorzeniom. Niestety jest to tylko pozorowana troska o
obywateli. Dlaczego bowiem większość sposobów leczniczych, jeżeli nie
wszystkie, ogranicza się do tych, oferowanych nam przez państwo? Czy rząd
naprawdę uważa nas za umysłowo niedorozwiniętych? Czy jest to kolejny dowód
poddańczego nas traktowania? Odpowiedź na obydwa pytania jest twierdząca.
Jednak za tym kryje się jeszcze inna kwestia. Zdrowie, z finansowego punktu
widzenia, jest po prostu nieopłacalne, więc system leczenia oferowany przez
państwo, polega na jak najdłuższym utrzymaniu nas w stanie niepełnego zdrowia.
Większość instytucji, rządów, firm etc. żyje dzięki temu, że chorujemy. Kiedy
jesteśmy zdrowi te organizacje nie zarabiają, jeżeli natomiast zachorujemy i
postanowimy się leczyć w jedyny przystępny sposób, napędzamy pieniężną machinę
„cywilizowanego” świata, którego celem nadrzędnym jest utrzymanie nas w
niewiedzy i poczuciu zależności. Mówiąc prościej, większości instytucji zależy
na tym, abyśmy się leczyli tak często, jak to jest tylko możliwe, nigdy nie
dochodząc przy tym do pełni zdrowia. Wówczas jesteśmy najlepiej opłacalnymi
obywatelami.
Kto zarabia na naszej chorobie?
Lista osób, firm i instytucji,
które nie zarabiają na mnie, kiedy cieszę się pełnią zdrowia jest bardzo długa.
W pierwszej kolejności należy wymienić rząd, któremu zależy na tym, żebyśmy
chorowali jak najczęściej, umierali jak najszybciej, aby jak najmniej obciążyć
budżet państwa swoimi emeryturami. Służba zdrowia, a wraz z nią wielkie mafie
farmaceutyczne, hurtownie medyczne, apteki i punkty apteczne, również mają z
nas największy pożytek wtedy, kiedy chorujemy. Najlepsze i najbardziej cenione
są choroby wymagające ustawicznego stosowania lekarstw. Tak wiele osób choruje
więc na nadciśnienie, cukrzycę itd., faszerując się, całymi latami, mnóstwem
lekarstw i wierzy w to, że jest to schorzenie, z którym trzeba nauczyć się żyć,
wykupując, do końca życia, drogie lekarstwa. Oczywiście poza jawnymi firmami i
instytucjami, za tym ogromnym „przemysłem zdrowotnym” mogą stać ludzie, których
twarzy nie znamy, a którzy w ramach tego wszystkiego prowadzą swoje interesy.
Niewiele bowiem prawdy dociera do uszu zwykłych obywateli. Dlaczego tak jest?
Spowodowane jest to niewątpliwie
chorobą umysłu ludzkiego, który tak mocno uwierzył w fałsz płynący z każdej
strony, że zaadoptował go, nazywając prawdą, wierząc, że droga, którą pokazują
nam możnowładcy ówczesnego świata, jest jedyną słuszną drogą. Z kolei nasi
wspaniali możnowładcy, na każdym kroku przypominają nam, że jedynie ich prawda,
jest właściwą prawdą. Do czego to prowadzi? Wystarczy, z nieco szerszej
perspektywy, przyjrzeć się naszej rzeczywistości. Dlaczego tylko konwencjonalne
sposoby leczenia mają rację bytu, a wszelkie metody naturalnego leczenia są
niedopuszczalne lub wręcz zakazywane. Dlaczego do kraju sprowadza się owoce i
warzywa ze sztucznych plantacji, które znacząco pogarszają stan tych produktów.
Dlaczego propaguje się nowy styl życia, w którym brak jest miejsca na chwilę
zastanowienia się nad swoim zdrowiem, gdyż łatwiej jest oddać się w dłonie
lekarzy, którzy sami są dalecy od zdrowia? Jeżeli rzeczywiście nic nie dzieje
się przez przypadek, a ja mam rację, to żyjemy w bardzo przyzwoitej i obszernej
klatce, w pewnego rodzaju zniewoleniu, którego nie dostrzegamy. Traktuje się
nas jak małpy (nie obrażając tych wspaniałych istot), które trzeba wykorzystać
na tyle, ile się da, a następnie się ich pozbyć, a w ich miejsce wstawić nowe,
jeszcze bardziej oddane niż poprzednie. Wówczas system funkcjonuje prawidłowo,
a my, jako pojedyncze jednostki niczego nie zauważamy. Oczywiście zdarzają się
„małpy”, które są sprytniejsze od innych i potrafią dostrzec wszechogarniający
fałsz. Zazwyczaj nie mają one jednak siły przebicia lub są w perfidny sposób
alienowane, szykanowane i ośmieszane w oczach innych, mniej spostrzegawczych.
Wydaje mi się, że za bardzo
uwierzyliśmy w taki, a nie inny sposób funkcjonowania tego świata i to nas
powoli zabija. Na szczęście jest coraz więcej osób, które zauważają co się
dzieje. Jest to pierwszy krok ku wolności. Nie można bowiem wyjść z więzienia,
jeśli się najpierw nie zorientuje, że się w nim siedzi. Ty już wiesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz