Niezdrowe dogmaty
Naukowcy różnej maści, fizycy,
biolodzy etc. próbują nam wmówić, że jesteśmy naszymi ciałami, żyjemy w
racjonalnej i jednolitej rzeczywistości, która w ogóle nie uwzględnia istnienia
głębszego wymiaru. Na szczęście naprzeciw tym wybujałym opowieściom wychodzą
inni naukowcy, którzy twierdzą, że fizyka i biologia nie zbadała wszystkiego
dokładnie, a być może jedynie powierzchownie zbadała tylko małą część
rzeczywistości, postrzeganej za pomocą pięciu zmysłów. Przytoczmy tu po raz
kolejny postać Masaru Emoto, naukowca, który z jednej strony odkrył
inteligencję wody, jej żywotność, która jest analogią żywotności człowieka, a z
drugiej strony dał dowód niezwykłej siły intencji ludzkich myśli. Pamiętasz
zapewne, że woda pod wpływem intensywnej intencji może zmieniać swoją
strukturę. Podczas działania na nią złych emocji i myśli, staje się zabójcza,
natomiast pod wpływem pozytywnych, wręcz cudotwórcza. Pomyśl teraz co mogłoby
się stać, gdybyśmy w pełni poznali siłę ludzkiego umysłu i moc twórczą ludzkich
intencji. Zastanów się tylko, jak ogromne przełożenie może mieć to na nasze
życie. Skoro myśl może kształtować wodę, co może robić z ludzkim organizmem,
który przecież w większości jest wodą. Odpowiedź jest banalna. Myśl może zabić
i uratować życie. Nie na darmo w wielu księgach i proroctwach mówi się o
grzeszeniu myślą lub cudach, które rozgrywały się pod wpływem ingerencji umysłu
osoby znającej siłę woli.
Myśl staje się rzeczywistością
Kilka lat temu usłyszałem
historię pewnej kobiety, zdrowej kobiety, której lekarz wystawił złą diagnozę.
Doszło do tragicznej w skutkach pomyłki, która zakończyła się śmiercią tej kobiety.
Lekarz po przebadaniu pacjentki powiedział jej, że zaatakował ją nowotwór,
który w dodatku okazał się być złośliwym. Lekarz stwierdził wówczas również, że
jakikolwiek sposób ratunku nie ma już sensu, ponieważ pacjentce zostało już
niewiele czasu, a chemioterapia mogłaby tylko pogorszyć jej stan i przyśpieszyć
zgon. Zgodnie z jego przewidywaniami kobieta zmarła w ciągu kilku miesięcy.
Kiedy przeprowadzano jej sekcję zwłok, a jej organizm poddano badaniom, okazało
się, że powodem zgonu owszem był nowotwór, jednak pojawił się on i rozwinął w
bardzo szybkim tempie, dopiero kilka miesięcy przed śmiercią, niedługo po tym,
jak kobieta została przebadana przez lekarza, który wystawił diagnozę. Rodzina
i przyjaciele tej kobiety zgodnie przyznali, że w pewnym momencie załamała się
ona, straciła chęć życia i niejako wyczekiwała końca. Z racjonalnego punktu
widzenia, zdarzył się ogromny przypadek lub lekarz okazał się jasnowidzem.
Naprawdę jednak, lekarz był jedynie błędnym impulsem, który pchnął nieświadomą
niczego kobietę w sferę natłoku myśli dotyczących śmierci. Kobieta tak przejęła
się wiadomością, że jest chora (mimo iż nie była), że w ciągu kilku miesięcy
wręcz wymyśliła sobie nowotwór, rzeczywiście zachorowała i umarła. Moc
negatywnych myśli doprowadziła jej organizm do stanu agonalnego w mgnieniu oka,
mimo iż wedle późniejszych analiz, jej organizm był całkowicie zdrowy.
Inna historia opisuje indyjskiego
mnicha i jogina, który poprzez intencję myśli potrafił ponoć leczyć nowotwór.
Opisywał on moment, w którym podczas głębokiej medytacji, opuścił w pewien
sposób swoje ciało po to, aby dokładnie je przefiltrować i znaleźć źródło
choroby. Kiedy już udało mu się to zrobić, skierował strumień swoich myśli, na
to miejsce. Myśli były oczywiście ukierunkowane na samoleczenie, przez co
spowodowały zatrzymanie, a następnie uzdrowienie z choroby. Podobnych
przykładów jest znacznie więcej, tylko tradycyjna nauka ukrywa je, obawiając
się, że zdyskredytuje ją to w oczach osób, od których jest tak naprawdę
zależna. Co by się bowiem stało, gdyby okazało się, że cała medycyna jest
bezużyteczna podług potęgi ludzkiego umysłu i siły ludzkiej woli? Mafia
farmaceutyczna upadłaby, ponieważ człowiek mógłby w pełni leczyć się na własną
rękę.
Wyprzedzę tym razem sceptyków i
sam przyznam, że z czysto racjonalnego poziomu postrzegania świata te dwie
historie brzmią co najmniej jak opowiadania science fiction, jednak skoro Emoto
się nie mylił, i myśli rzeczywiście wpływają na wodę (którą jesteśmy) to tak
samo mogą wpływać na nasze organizmy i ja w to wierzę. Historie tego typu nie
biorą się znikąd. To nasze ograniczone pojmowanie świata (widzimy wszak jedynie
wierzchołek góry lodowej) nakazuje nam uciekanie od tego typu porównań i
skłania nas po raz kolejny do szukania tradycyjnych rozwiązań, które po raz
kolejny zawodzą.
Chcesz być zdrowy? Myśl o zdrowiu.
Skoro można zabijać zdrowe lub
uzdrawiać chore komórki, tak samo można osłabiać lub wzmacniać zdrowie całego
organizmu. Jestem przekonany że intensywna i długotrwała obawa przed chorobą może
w końcu doprowadzić do jej zaistnienia, podobnie jak myśl o samoregeneracji
może uzdrowić ciało. Wszystko zależy od tego w jakim kierunku skierujemy nasze
myśli, jeśli oczywiście potrafimy je kontrolować. Większość ludzi bowiem
puszcza wodze fantazji i pozwala myślom krążyć gdzie chcą. To tak jakby puścić
kierownicę samochodu w trakcie jazdy, wprawdzie przez jakiś czas utrzyma się on
na pasie ruchu, ale bez wątpienia w końcu wypadnie z jezdni i ulegnie
zniszczeniu. Wydaje mi się, że podobnie jest w przypadku ludzkiego ciała,
którego przecież jesteśmy kierowcami. Wszystko oczywiście musi odbywać się na
zasadzie równowagi. Myślenie o zdrowiu musi być poparte zdrowym odżywianiem i
odwrotnie, zdrowe odżywianie musi być poparte myślą o zdrowiu. Jaka jest więc
ogólna recepta na zdrowie? Myśl, czuj, żyj i przeżywaj każdą chwilę tak, jakbyś
był całkowicie zdrowy, wręcz nieśmiertelny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz