Cywilizowany, zachodni świat tak się o nas troszczy, że ułożył nam całe
nasze życie według wyimaginowanego planu, włączając w jego skład m.in. to jak
powinniśmy się odżywiać. Cywilizowany, zachodni świat krzyczy więc do nas: „Musisz
jeść! Musisz.., a najlepiej, żebyś robił to tak jak my tego chcemy.” Na przekór
temu stwierdzeniu wychodzi świat wschodni, być może mniej ucywilizowany, jednak
o stokroć bardziej uduchowiony, który mówi do nas: „Nie wiem, czy musisz jeść. Zapytaj
o to samego siebie.”
Od dłuższego czasu badam wpływ jedzenia
na ludzki organizm, na jego stan fizyczny i mentalny. Po wielu miesiącach
eksperymentów na własnym ciele, moja świadomość żywieniowa wzrosła z poziomu
piłeczki do ping ponga, do rozmiarów co najmniej piłki do koszykówki. To jednak
wystarczyło, aby zadać sobie pytanie: „Co
jeść, aby mój organizm zdolny był do pracy na pełnych obrotach?” Odpowiedź
przyszła sama, wystarczyło tylko dać jej nieco przestrzeni. Brzmiała ona: „Jedz to, czego potrzebuje Twój organizm.”
Tu pojawił się pierwszy problem. Jak nauczyć się słuchać swojego organizmu? Na
to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi i nie wiem czy kiedykolwiek ktoś
takową sformułuje. Ja postawiłem na zaufanie w stosunku do natury. W momencie,
kiedy oddałem głos swojemu organizmowi poczułem coś dziwnego, zaczęły dokonywać
się w nim zmiany, o których nawet nie śniłem. Czułem się, jakbym dostał nowe
życie lub wręcz przeciwnie, jakbym przypomniał sobie życie poprzednie. Redukcja
spożywanego pokarmu spowodowała odciążenie mojego organizmu, który swobodniej pracując
przy trawieniu, mógł skupić się na innych przyjemnościach życia
doczesnego.
W miarę upływu czasu, kiedy moja
świadomość ciągle rosła, zadałem sobie kolejne pytanie: „Czy jedzenie może nas zabijać?” Ktoś pomyśli: „Głupiec, jak
jedzenie może zabijać, skoro jemy właśnie po to, żeby żyć.” Tak to wygląda
jedynie w teorii. Wiem, że trudno będzie przekonać osoby, o świadomości
wielkości piłeczki do ping ponga, ale spożywanie pokarmów niezgodnych z wzorem
naturalnym może przynosić efekty odwrotne od pożądanych, a więc może zabijać. Skoro
pożywienie nam nie służy, to organizm musi wytężyć siły, aby jak najszybciej
się go pozbyć. Na taką walkę z pokarmem zużywa on ogromne ilości energii, którą
mógłby spożytkować chociażby na samoregenerację, a zamiast tego opada z sił,
czuje się zmęczony i musi dłużej odpoczywać. Wpływ na to ma jeszcze jeden
aspekt naszego świata, a mianowicie ludzki materializm, pod pojęciem którego
rozumiem m.in. pracę, którą rzadko lubimy, potrzebę posiadania, której tak
często ulegamy i która tak bardzo nam imponuje. To wszystko składa się na
zakażenie organizmu, który oddziałuje następnie na zakażenia w każdej dziedzinie
naszego życia.
Skoro wiem już, że jedzenie może
powodować poważne uszczerbki na moim zdrowiu i samopoczuciu, a w dłuższej
perspektywie poważne choroby, a nawet śmierć, to moja cały czas rosnąca
świadomość żywieniowa pyta wreszcie: „Czy
w ogóle powinniśmy jeść?”. Jeść, czy nie jeść? – to jest dopiero pytanie.
Wiem, że większość ludzi skwituje je wymownym śmiechem lub stwierdzeniem, że jak
nie będę jadł, to tym bardziej umrę, jednakże trafiłem ostatnio na argumenty świadczące
o tym, że moje dywagacje mogą okazać się słuszne i wcale nie jest przesądzone
to, że musimy jeść.
Naprzeciw teorii o potrzebie
jedzenia wychodzi bretarianizm. Jest on niczym
innym jak sztuką niejedzenia, która przyprawia środowisko naukowe o poważne
bóle głowy. Z naukowego punktu widzenia niejedzenie jest bowiem niemożliwe ponieważ
osoba, która nie je, bardzo szybko umiera z głodu. Naukowcy mają jednak to do
siebie, że poprzez swoje teorie ograniczają właściwe poznanie świata. Na
przekór nim wychodzi wielu praktyków, którzy nie jedzą od lat. Można tu
przytoczyć chociażby hinduskiego jogina, imieniem Prahlad Jani, który jako
bretarianin dał przebadać się w warunkach klinicznych, podczas których
udowodnił, że nie musi jeść, aby żyć. Inny ciekawy przypadek opisuje pewną Australijkę,
która nie je od roku 1993 i co najdziwniejsze nadal żyje. Śpi jedynie dwie
godziny dziennie, pozostały czas wykorzystując na pracę i medytację. Jest pod
stałą kontrolą lekarza, który regularnie bada stan jej organizmu i jak dotąd nie
zaobserwował niczego, co mogłoby zagrażać jej życiu.
Dlaczego dzieje się tak, że jedynie słuszny i ogólnie przyjęty pogląd
naukowców, kościołów, nauczycieli i całego cywilizowanego świata, okazuje się
być niewłaściwy, niepełny lub po prostu niedokładny? Dlaczego wmówiono nam, że
musimy jeść, podczas gdy ktoś wpada na pomysł niejedzenia i okazuje się, że
może robić wszystko to, na co miał ochotę, ciesząc się przy tym nieskazitelnym
zdrowiem i długowiecznością? Dlaczego ktoś kto nie je, ma więcej energii niż
ten który je i czy rzeczywiście energia, którą dysponujemy pochodzi z
pożywienia. Czy rzeczywiście musimy
jeść, czy tylko nam to wmówiono?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz