Zdrowy rozsądek
Jak bardzo zboczyliśmy z
właściwego kursu, w trakcie naszej długoletniej wędrówki, skoro daliśmy sobie
wmówić, iż normalne jest, że jedna istota zabija drugą, aby ją zjeść, podczas
gdy dostępnego pożywienia starczyłoby dla obu tych istot? Jedzenie mięsa jest
morderstwem i jako takie trzeba je traktować. Każdy, kto spożywa mięso
przyczynia się w istotnym stopniu do zabijania największej wartości na tym
świecie, jaką jest życie. Skoro akceptuje się jedzenie zwierząt, to dlaczego
nie akceptuje się kanibalizmu? Według mnie są to analogiczne sytuacje, ponieważ
człowiek, tak samo jak każde inne zwierze, jest przede wszystkim organizmem
żywym.
Zwierzęta zabijają się pod
wpływem instynktów, człowiek zamiast tego nauczył się funkcjonować pod wpływem
umysłu, który niejako wyniósł nas, jako gatunek dominujący, ponad gromadę
zwierząt. Umysł uczynił nas lepszymi oraz bardziej cywilizowanymi. Patrząc
jednak na wszystko z szerszej perspektywy wygląda to wręcz odwrotnie. To
zwierzęta wydają się zabijać w sposób bardziej humanitarny i ludzki, gdyż
czynią to z innych pobudek. Człowiek zabija dla pieniędzy, rozrywki, z głupoty
lub niewiedzy, zakłamania lub chciwości. Zwierzęta zabijają kiedy są do tego
zmuszone, człowiek zabija kiedy chce.
Co na to natura?
Natura ma to do siebie, że jeśli
przestanie się jej przeszkadzać, to zaczyna działać idealnie. Podobnie jest z
naszym organizmem, który jest niczym innym jak częścią natury. Skoro organizm
jest mechanizmem idealnym, to czemu u jego podstaw wkradł się tak poważny błąd?
Skoro, jak twierdzi większość, bez mięsa nie można żyć, to dlaczego nie
dostaliśmy układu trawiennego przystosowanego do spożywania mięsa?
Zwierzęta mięsożerne posiadają
bardzo krótki układ trawienny, nie przekraczający często trzech długości ich
tułowia, dla porównania układ roślinożerców (wśród nich człowieka) jest
dwunastokrotnie większy od ich tułowia. Mięso podczas rozkładu wydziela wiele
trujących związków, dlatego krótkie jelito cienkie pozwala na jego szybkie
wydalenie z organizmu, u człowieka jest to niemożliwe.
Zgadnij kotku co mam w środku?
Wśród trujących związków
zawartych w mięcie znajduje się mocznik. Wydzielany jest on przez zwierzęta w
trakcie ich śmierci. Zwierze idące „na ubój” czuje, że zbliża się jego koniec,
obawa przed śmiercią powoduje niewłaściwą pracę organizmu, czego efektem jest
m.in. przenikanie mocznika.
Kuchnia indyjska znalazła jednak
na to sposób. Można pozbyć się znacznej części związków trujących z mięsa, przy
jednoczesnej optymalizacji jakości przyrządzanego mięsa. Odkryto, że długie,
nawet 24 godzinne, gotowanie mięsa na małym ogniu pozwoli na wygotowanie i
wyparowanie trucizn. Zalecane jest również, żeby co jakiś czas zmieniać
gotującą się wodę, tak aby zminimalizować w niej ich poziom. Dopiero po
wygotowaniu mięsa, powinno się przejść do właściwej obróbki termicznej. Taka
forma przygotowania posiłku znacząco wzbogaca dietę mięsożercy i w mniejszym
stopniu zatruwa jego ciało.
Truje, bo jest zatrute
Mięso, które spożywamy, nim trafi
do naszych domów, przechodzi serię przykrych i osłabiających je doświadczeń.
Podstawowym problemem jest pozornie humanitarny sposób uboju, poza tym, to w
jaki mięso jest transportowane, przechowywane i obrabiane, stwarza świetne
warunki nie tylko dla rozwoju różnego rodzaju bakterii i chorób, ale również pochłanianiem
przez mięso negatywnych emocji, które potem zatruwają nie tylko nasze ciała,
ale również naszą witalność i energię duchową.
W kwestii spożywania mięsa nie
trafiają do nas żadne argumenty. Na nic zdają się wartości moralne, które ponoć
wyznajemy, te same które czynią nas ludźmi. Nie obchodzi nas śmierć innej
istoty, ponieważ nie zabijamy jej bezpośrednio. Człowiek – to miało brzmieć
dumnie, a tymczasem budzi obrzydzenie.
Wiele osób brzydzi się dotknąć lub nawet patrzeć na surowe mięso, wystarczy jednak trochę je obrobić, żeby ze smakiem wpychały je, w olbrzymich ilościach, do swoich ust. |