piątek, 22 lipca 2016

'Już czas nauczyć się wypatrywać tęczy, gdy pada.'

Szarłat wyniosły - bezglutenowe złoto Inków

Drogocenny amarantus, o którym mowa, to najzdrowsze zboże odkryte na nowo przez świat 'cywilizacyjny' dopiero pod koniec ubiegłego stulecia. Jego właściwości daleko w tyle pozostawiają możliwości pszenicy, jęczmienia, czy żyta. Do Europy przywędrowała jako niejadalna ozdoba, mająca jedynie cieszyć oczy swym pięknem. Los chciał jednak, aby ludzkość odkryła niezwykle istotny element tej 'niejadalnej rośliny', którym są nasiona skryte pod osłoną barwnych kwiatów. Cóż kryje się wewnątrz nich?

Amarantusowe piękno
Powiada się, że ważniejsze od piękna zewnętrznego jest to, ukryte wewnątrz. Szarłat łączy w sobie oba wymiary piękna, będąc jednocześnie niezwykle urodziwym kwiatem oraz ziarnodajną rośliną jadalną, bogatą w wiele składników odżywczych, począwszy od witamin: A, Jest źródłem błonnika pokarmowego oraz białka, zawierającego komplet aminokwasów egzogennych. Jego spożycie niweluje ponoć ryzyko infekcji układu krążenia, zmniejsza ciśnienie krwi oraz stany zapalne. Ponadto zwiększa on poziom wapnia w organizmie. Bywa cennym pomocnikiem w walce z anemią. Korzystnie wpływa na pracę jelit. Wytwarzana z nasion szarłatu mąka, poprawia jakość pieczywa, umożliwiając wykluczenie wszelkich chemicznych składników tradycyjnych wypieków. Dodatkowo mają one przyjemny, orzechowy posmak, a termin ich przydatności znacznie się wydłuża.

Kropla historii
Początki upraw amarantusa przypisuje się Indianom, Majom oraz Aztekom. Przed pięcioma tysiącami lat, hodowali oni tę, uważaną w owym czasie za świętą, roślinę na szeroką skalę. Stanowiła ona podstawę ich pożywienia. Z nasion amarantusa przyrządzali placki, tortille oraz napoje, a młode pędy i liście służyły jako warzywa i przyprawy. Wierzono, że spożywanie świętego zboża dodaje człowiekowi siły i odwagi, co ma swoje wytłumaczenie gdyż rzeczywiście, dodawało ono energii do działania. Do wytwarzanego z mąki amarantusowej pieczywa zazwyczaj dodawano miód. Kiedy wybuchała wojna, miód zastępowała krew pojmanych jeńców, mająca rzekomo dodać męstwa walczącym.
Wielką ironią jest historia ponownego odkrycia amarantusa, którego dokonał pewien mnich, po  kilkuset letniej absencji tej wspaniałej rośliny w świadomości społeczeństwa, rozpoczętej już w czasach krwawej dominacji chrześcijaństwa, która rękoma konkwistadorów zamieniła w pył niezliczone ilości amarantusowych zbiorów, przeklinając roślinę jako pogańską, nadając jej jednocześnie niechlubny przydomek diabelskiego ziela. Zadziwiające jakie scenariusze wykreować potrafi umysł ludzki.

Gatunek ludzki jest w tym momencie bardzo podobny do syna marnotrawnego, który oddalił się znacznie od swego domu, w naszym przypadku jest to natura, po to by żyć w izolacji od niej, a teraz zrozumiawszy swój błąd, próbuje wrócić.Często zapominamy, wydaje nam się, że wiemy lepiej co dla nas najlepsze, jak powinniśmy żyć, co powinniśmy jeść i jak o siebie dbać, nie dajemy wiary, że coś pozornie uśpionego, może tętnić życiem i nas tym życiem obdarowywać poprzez owoce swojej wspaniałości. Jednak kiedy tylko zaczynamy wątpić w naszą teorię, dostrzegać w niej luki i nieśmiało znów zwracamy się ku naturze, ona obdarza nas jeszcze większą troską, pomagając wrócić nam szczęśliwie do źródła i cieszyć się jej możliwościami. Czyż wymarzyć można sobie wspanialszą miłość?