czwartek, 12 czerwca 2014

WPŁYW OTOCZENIA NA LUDZKI ORGANIZM


Ludzki wirus coraz bardziej niszczy naturalne środowisko, 
czym niestety powoduje zatruwanie własnego ciała i umysłu.
Podkreślam niejednokrotnie, z uporem maniaka, jak ogromny wpływ, na nasze życie i życie innych, ma moc intencji. Ukierunkowane myśli mogą przerodzić się w czyny i całkowicie zmienić tzw. los, a my nie jesteśmy nawet tego świadomi. Podobnie dzieje się w przypadku środowiska, w którym na co dzień przebywamy, sytuacji, które obserwujemy oraz ludzi, z którymi rozmawiamy. To gdzie się znajdujemy, ma wpływ na to jak się czujemy i postrzegamy.

Z punktu widzenia naukowego możemy to wyjaśnić za pomocą tej samej teorii, którą wytłumaczyliśmy uzależnienie. Po raz kolejny więc,winne całemu zajściu mogą być wiązania neuronowe, które odbierają bodźce zewnętrzne, które postrzegamy zarówno za pomocą zmysłów, jak i pozazmysłowo (np. z poziomu energetycznego). Wydaje mi się, że obrazy, dźwięki, zapachy, smaki oraz bodźce somatyczne, podobnie jak myśli, są pewnego rodzaju sygnałami, które trafiając różną drogą do mózgu, zajmują odpowiednie miejsce, we właściwym dla danej emocji, wiązaniu neuronowym, tym samym powodując jego umocnienie, przez co ma on większy wpływ na nasze życie.

Jak to działa?
Zamykając się w budynkach, izolujemy się od natury, czyli źródła naszego życia
Otoczenie wpływa na nasz organizm w podobny sposób, w jaki działa karma, czyli tzw. naturalne prawo przyczyny i skutku, według którego każde działanie ma swój skutek tj. dobre czyny przynoszą szczęście, natomiast złe skutkują cierpieniem. Analogicznie rozumując, przebywając w otoczeniu, które jest naturalne, a więc nieskażone działaniem ludzkiej ręki, czujemy się naturalnie, spokojnie i bezpiecznie, natomiast w momencie, kiedy od tej natury się oddalamy lub dosłownie izolujemy, izolujemy się również od jej pozytywnego wpływu na nas, zastępując go ciągłym strachem, niepewnością i cierpieniem. Dlaczego ludzie coraz częściej przeprowadzają się z miasta na wieś lub przy każdej nadarzającej się okazji wyjeżdżają na działkę, nad jezioro lub do lasu? Większość z nas nie jest tego świadoma, ale wynika to z naszej naturalnej więzi z matką naturą, czyli naturalną i jednolitą dla wszystkich ojczyzną. Czym wytłumaczyć fakt, iż ludzie żyjący w miastach są bardziej zestresowani, częściej chorują i umierają, niż inni, którzy osiedli na wsi? Różnica zawiera się nie tylko w świeższym powietrzu, ale przede wszystkim w pozytywniejszej, ponieważ naturalnej, energii, jaką dostarcza nam miejsce, w którym akurat przebywamy.

Wszystko oddziałuje
Wpływ na nas ma, nie tylko miejsce, w którym żyjemy, ale również ludzie, którzy towarzyszą nam w życiu, sytuacje, w których się znajdujemy, ale także rzeczy dużo bardziej błahe, po których nie spodziewalibyśmy się takiej mocy. Zaliczyć tu można przede wszystkim domniemaną rozrywkę, filmy, które oglądamy, książki, które czytamy, wszystko to, z czym nasz umysł będzie mógł utożsamić się emocjonalnie (dostroić się). Dla przykładu, jeśli oglądamy jakiś horror, to wzmaga się w nas uczucie strachu, pojawiają się podświadome sny, obrazujące nam przeraźliwe sceny. Jeśli natomiast czytamy książkę o medytacji pojawia się w nas uczucie spokoju, nasz umysł odpoczywa, a my jesteśmy rozluźnieni.

Jak nas truje otoczenie?
Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby zauważyć, że świat jaki znamy tj. ten ponoć ucywilizowany, bombarduje nas negatywną energią. Najlepszym przykładem świeci telewizja, w której co rusz poruszane są tematy ludzkich dramatów, które w żaden sposób nie powinny na nas wpływać, ale jednak wpływają, ponieważ media nam o nich donoszą. Spójrzmy chociażby na to, co dzieje się obecnie przy okazji konfliktu na Ukrainie, a co nie tak dawno działo się ze sprawą pana Trynkiewicza. Media bez ustanku wysyłają do nas pokłady negatywnej energii poprzez tego typu relacje, które my, jak niczego nieświadome dzieci, w całości pochłaniamy.

Poprzez otoczenie możemy rozumieć również ludzi, z którymi w naszym życiu się spotykamy. Zwróćmy uwagę na to, że ludzie, pozostający w stałych relacjach, coraz częściej się kłócą. Związki się rozpadają, rodziny obrażają na siebie, a dodatkowo coraz bardziej rośnie ludzki egoizm, który nakazuje myśleć poszczególnym jednostkom, że wszystko powinno układać się tak jak one tego chcą. Relacje międzyludzkie są coraz bardziej toksyczne.

Ciąg przyczynowo – skutkowy
To, co dzieje się z naszym otoczeniem ma bezpośredni wpływ na nasze życie. Ale zastanówmy się, dlaczego nasze otoczenie tak się zmieniło i od jakiegoś czasu coraz bardziej nas truje? Wydaje mi się, że nie ma na to prostszej odpowiedzi, niż stwierdzenie, że otoczenie oddaje nam to, czym sami je truliśmy przez lata. Wiadome jest, że Ziemia jest coraz bardziej zanieczyszczona, a w dodatku przeludniona. Kłóci się to nie tylko z naturalnym stanem, ale również z interesami wielu ludzi i korporacji na całym świecie. Stąd, w ostatnim czasie, wzmożona intensywność prac mających umożliwić kolonizację Marsa lub innej planety, na której może istnieć życie. Ludzie niestety nie rozumieją, że gdziekolwiek by się nie pojawili, z tą polityką i mentalnością, którą posiadają teraz, w bardzo szybkim tempie zniszczą wszystko, co żyje, łącznie z sobą samym. Dlaczego więc otoczenie nas truje? Ponieważ to my trujemy otoczenie.

Jakie antidotum?
Jako rasa ludzka powinniśmy zmienić swoje nastawienie względem natury i pojmowanie naszej roli we wszechświecie. Nie jesteśmy tu bowiem po to, by nadawać prym ewolucji, ale po to, by żyć zgodnie z jej prawami. Chcąc uleczyć samych siebie i podnieść nieco poziom swojej energii, proponowałbym zacząć powoli wdrażać pomysł z odrzucaniem tego, co nas truje. Na początek niech będzie to jeden dzień w tygodniu bez telewizora, telefonu i komputera. Zamiast elektronicznej rozrywki, wprowadźmy do naszego harmonogramu więcej spacerów i rzeczy, które rzeczywiście będą sprawiać nam radość. W kontaktach z ludźmi starajmy się być nieco bardziej wyrozumiali, pozwalając sobie na współistnienie z nimi w jednym świecie. Spróbujmy również nieco mniej truć swoje najbliższe otoczenie, zarówno różnego rodzaju odpadami jak i negatywnym myśleniem. To wszystko oddziałuje i ma ogromny wpływ, nie tylko na Ciebie, ale również na cały świat.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

ZDROWE MYŚLENIE

Z doświadczenia wiem, że świadome odżywianie jest podstawą, punktem wyjścia do czegokolwiek, kiedy chcemy mówić o zdrowiu, dobrym samopoczuciu i długowieczności. Świadome odżywianie to jednak jedynie połowa sukcesu. W przypadku kiedy brakuje świadomego przeżywania i zdrowego myślenia, samo odżywianie może nie wystarczyć.

Niezdrowe dogmaty
Naukowcy różnej maści, fizycy, biolodzy etc. próbują nam wmówić, że jesteśmy naszymi ciałami, żyjemy w racjonalnej i jednolitej rzeczywistości, która w ogóle nie uwzględnia istnienia głębszego wymiaru. Na szczęście naprzeciw tym wybujałym opowieściom wychodzą inni naukowcy, którzy twierdzą, że fizyka i biologia nie zbadała wszystkiego dokładnie, a być może jedynie powierzchownie zbadała tylko małą część rzeczywistości, postrzeganej za pomocą pięciu zmysłów. Przytoczmy tu po raz kolejny postać Masaru Emoto, naukowca, który z jednej strony odkrył inteligencję wody, jej żywotność, która jest analogią żywotności człowieka, a z drugiej strony dał dowód niezwykłej siły intencji ludzkich myśli. Pamiętasz zapewne, że woda pod wpływem intensywnej intencji może zmieniać swoją strukturę. Podczas działania na nią złych emocji i myśli, staje się zabójcza, natomiast pod wpływem pozytywnych, wręcz cudotwórcza. Pomyśl teraz co mogłoby się stać, gdybyśmy w pełni poznali siłę ludzkiego umysłu i moc twórczą ludzkich intencji. Zastanów się tylko, jak ogromne przełożenie może mieć to na nasze życie. Skoro myśl może kształtować wodę, co może robić z ludzkim organizmem, który przecież w większości jest wodą. Odpowiedź jest banalna. Myśl może zabić i uratować życie. Nie na darmo w wielu księgach i proroctwach mówi się o grzeszeniu myślą lub cudach, które rozgrywały się pod wpływem ingerencji umysłu osoby znającej siłę woli.

Myśl staje się rzeczywistością
Kilka lat temu usłyszałem historię pewnej kobiety, zdrowej kobiety, której lekarz wystawił złą diagnozę. Doszło do tragicznej w skutkach pomyłki, która zakończyła się śmiercią tej kobiety. Lekarz po przebadaniu pacjentki powiedział jej, że zaatakował ją nowotwór, który w dodatku okazał się być złośliwym. Lekarz stwierdził wówczas również, że jakikolwiek sposób ratunku nie ma już sensu, ponieważ pacjentce zostało już niewiele czasu, a chemioterapia mogłaby tylko pogorszyć jej stan i przyśpieszyć zgon. Zgodnie z jego przewidywaniami kobieta zmarła w ciągu kilku miesięcy. Kiedy przeprowadzano jej sekcję zwłok, a jej organizm poddano badaniom, okazało się, że powodem zgonu owszem był nowotwór, jednak pojawił się on i rozwinął w bardzo szybkim tempie, dopiero kilka miesięcy przed śmiercią, niedługo po tym, jak kobieta została przebadana przez lekarza, który wystawił diagnozę. Rodzina i przyjaciele tej kobiety zgodnie przyznali, że w pewnym momencie załamała się ona, straciła chęć życia i niejako wyczekiwała końca. Z racjonalnego punktu widzenia, zdarzył się ogromny przypadek lub lekarz okazał się jasnowidzem. Naprawdę jednak, lekarz był jedynie błędnym impulsem, który pchnął nieświadomą niczego kobietę w sferę natłoku myśli dotyczących śmierci. Kobieta tak przejęła się wiadomością, że jest chora (mimo iż nie była), że w ciągu kilku miesięcy wręcz wymyśliła sobie nowotwór, rzeczywiście zachorowała i umarła. Moc negatywnych myśli doprowadziła jej organizm do stanu agonalnego w mgnieniu oka, mimo iż wedle późniejszych analiz, jej organizm był całkowicie zdrowy.
Inna historia opisuje indyjskiego mnicha i jogina, który poprzez intencję myśli potrafił ponoć leczyć nowotwór. Opisywał on moment, w którym podczas głębokiej medytacji, opuścił w pewien sposób swoje ciało po to, aby dokładnie je przefiltrować i znaleźć źródło choroby. Kiedy już udało mu się to zrobić, skierował strumień swoich myśli, na to miejsce. Myśli były oczywiście ukierunkowane na samoleczenie, przez co spowodowały zatrzymanie, a następnie uzdrowienie z choroby. Podobnych przykładów jest znacznie więcej, tylko tradycyjna nauka ukrywa je, obawiając się, że zdyskredytuje ją to w oczach osób, od których jest tak naprawdę zależna. Co by się bowiem stało, gdyby okazało się, że cała medycyna jest bezużyteczna podług potęgi ludzkiego umysłu i siły ludzkiej woli? Mafia farmaceutyczna upadłaby, ponieważ człowiek mógłby w pełni leczyć się na własną rękę.

Wyprzedzę tym razem sceptyków i sam przyznam, że z czysto racjonalnego poziomu postrzegania świata te dwie historie brzmią co najmniej jak opowiadania science fiction, jednak skoro Emoto się nie mylił, i myśli rzeczywiście wpływają na wodę (którą jesteśmy) to tak samo mogą wpływać na nasze organizmy i ja w to wierzę. Historie tego typu nie biorą się znikąd. To nasze ograniczone pojmowanie świata (widzimy wszak jedynie wierzchołek góry lodowej) nakazuje nam uciekanie od tego typu porównań i skłania nas po raz kolejny do szukania tradycyjnych rozwiązań, które po raz kolejny zawodzą.

Chcesz być zdrowy? Myśl o zdrowiu.
Skoro można zabijać zdrowe lub uzdrawiać chore komórki, tak samo można osłabiać lub wzmacniać zdrowie całego organizmu. Jestem przekonany że intensywna i długotrwała obawa przed chorobą może w końcu doprowadzić do jej zaistnienia, podobnie jak myśl o samoregeneracji może uzdrowić ciało. Wszystko zależy od tego w jakim kierunku skierujemy nasze myśli, jeśli oczywiście potrafimy je kontrolować. Większość ludzi bowiem puszcza wodze fantazji i pozwala myślom krążyć gdzie chcą. To tak jakby puścić kierownicę samochodu w trakcie jazdy, wprawdzie przez jakiś czas utrzyma się on na pasie ruchu, ale bez wątpienia w końcu wypadnie z jezdni i ulegnie zniszczeniu. Wydaje mi się, że podobnie jest w przypadku ludzkiego ciała, którego przecież jesteśmy kierowcami. Wszystko oczywiście musi odbywać się na zasadzie równowagi. Myślenie o zdrowiu musi być poparte zdrowym odżywianiem i odwrotnie, zdrowe odżywianie musi być poparte myślą o zdrowiu. Jaka jest więc ogólna recepta na zdrowie? Myśl, czuj, żyj i przeżywaj każdą chwilę tak, jakbyś był całkowicie zdrowy, wręcz nieśmiertelny.