czwartek, 13 lutego 2014

CZYSTY PRZEPIS - GLONY WAKAME

1.Produkty

Sałatka:
glony wakame
orzechy laskowe 50 g
olej z pestek dyni 100 ml
liście kafiru 2 szt.
pomarańcza 1 plaster
cytryna 1 plaster
miód gryczany
cebula 1 szt.
kapusta biała 200 g
ocet jabłkowy
kaki
kiełki słonecznika

Sos:
burak 1 sztuka
len mielony
jogurt naturalny

2. Wykonanie: 


Wyciskamy sok z buraka sokowirówką lub miodem (zsiekanego buraka mieszamy z odrobiną miodu odstawiamy, cedzimy po 15 min.). Mieszamy w naczyniu z jogurtem naturalnym, łyżeczką lnu i odstawiamy, aż len zareaguje. W międzyczasie siekamy kapustę i cebulę, dodajemy dwie łyżeczki miodu i odstawiamy. Do kubka dodajemy cytrynę, pomarańcze, kafir, kardamon i zalewamy przegotowaną wodą o temperaturze około 60 stopni, przykrywamy. Do naczynia wkładamy garść glonów i orzechy laskowe, zalewamy naparem z kafiru o temperaturze pokojowej, gdy glony namokną cedzimy i dodajemy ocet jabłkowy i syrop z kapusty (najlepiej dozować po małej łyżeczce i sprawdzać smak aby go złamać na słodko kwaśny) oraz olej z pestek dyni i kiełki słonecznika. Sos doprawiamy miodem i octem jabłkowym. Sałatkę układamy, polewamy sosem i dekorujemy owocem kaki. W kwestii intensywności smaku należy wybrać opcję dla siebie, można zrobić sos kwaśny, a sałatkę słodką, wszystko zależy od proporcji miodu i octu.  



















Fotografie autorstwa: Linda Parys Photografy

wtorek, 11 lutego 2014

EKO PODARUNEK - NIEZWYKŁA HERBATA

Dobre słowo zawsze motywuje. Miło jest tym samym usłyszeć słowa aprobaty i wsparcia dla tego co robisz. Mi przypadł w udziale ogromny zaszczyt odebrania wspaniałego eko podarunku od stałego czytelnika, który sam od 30 lat jest weganinem i jak przyznał podziela nasz zapał do rozwijania w sobie świadomości żywieniowej. 

Spotkanie z czytelnikiem było kolejnym spotkaniem inicjowanym z pobudek tematów, które zostają tu poruszane. Spotkanie było efektem manifestowania podobnych poglądów przez dwie zupełnie obce sobie osoby, które mimo bariery "poznawczej" potrafiły odbyć świadomą rozmowę. Natomiast ukoronowaniem całego spotkania był prezent w postaci tradycyjnych, ekologicznych przetworów. Podarunek jest o tyle wartościowy, że został "sporządzony" w tradycyjny, swojski sposób, który uwzględnia ofiarowane nam przez naturę dobra. 

Jednym z ofiarowanych przetworów była niezwykła herbata w słoiczku z tradycyjną "naklejką samoróbką". Zapewniam was, że takiej herbaty nie dostaniecie w żadnym sklepie :). Herbata ta potrafi niemal działać cuda. Nie wierzycie? Sprawdźcie jej zawartość:

Krwawnik
„Jest bogatym źródłem soli mineralnych. Dawniej zastępowano nim chininę. Polecany jest jako lek czyszczący krew. Wzmacnia układ krwionośny, ułatwia usuwanie z organizmu szkodliwych substancji. Likwiduje zaburzenia krążenia. Można używać go w leczeniu stanów gorączkowych, wywoływaniu potów, obniżaniu temperatury ciała, zimnych stopach, żylakach, bólach w obrębie miednicy, stanach zapalnych. Przeciwdziała powstawaniu kamieni nerkowych, wewnętrznych stanach skurczowych i zaparciach. Pobudza apetyt przy braku wydzielania soku żołądkowego. Stosowany przy hemoroidach wewnętrznie i zewnętrznie. Używany w nadmiarze, może działać toksycznie. Objawami tego mogą być bóle głowy i oszołomienie. Dawniej uchodził za roślinę magiczną, wzmacniał wyobraźnię i odpędzał złe Duchy.”

Dziurawiec
Dziurawiec wzmacnia układ nerwowy, zwalcza bezsenność, menopauzę. Stosuje się go także w stanach napięcia przedmiesiączkowego. Austriaccy naukowcy dowiedli również, że dziurawiec zwyczajny posiada właściwości antydepresyjne i leczenie nim depresji przynosi wymierne efekty. Powodowane jest to przez hypercynę, alkaloid, który reguluje poziom serotoniny, nazywanej hormonem szczęścia, w organizmie. Kwiaty dziurawca łagodzą ponadto objawy przeziębienia, działają odkrztuście, zmniejszają owrzodzenie układu pokarmowego. Dziurawiec zaleca się również osobom cierpiącym na reumatyzm.

Czarny bez
Czarny bez posiada właściwości antyoksydacyjne, antybakteryjne i antywirusowe. Wykorzystuje się go w leczeniu grypy, jako środek napotny, odtruwający i usuwający z organizmu zbędne toksyny. Jest źródłem witaminy C, B1, i B2. Posiada właściwości przeciwbólowe i przeczyszczające.

Skrzyp
Skrzyp zapobiega infekcjom. Wykorzystuje się go w leczeniu nerek, przeciwdziała wrzodom, gruźlicy, zapaleniu pęcherza moczowego, nerwobólach i reumatyzmie. Można go stosować przy zapaleniu jamy ustnej, migdałków, krwawieniu z dziąseł oraz łupieżu.

Jemioła
Jemioła działa moczopędnie i uspokajająco. Rozszerza naczynia krwionośne, zwiększa częstotliwość skurczów serca i obniża ciśnienie krwi. Zawarte w jemiole składniki niszczą komórki nowotworowe i pobudzają pracę układu odpornościowego.

Babka lancetowata

Babkę lancetowatą stosuje się przy nieżytach górnych dróg oddechowych, stanach zapalnych jamy ustnej i gardła. Wspomaga ona oczyszczanie dróg oddechowych, łagodzi kaszel, działa osłonowo na układ pokarmowy. Wspomaga leczenie stanów zapalnych przewodu pokarmowego i wrzodów.




Niezwykła prawda? :)

wtorek, 4 lutego 2014

AŻ W KOŃCU SAM NAS STRAWI - WIRUS HOMO SAPIENS

Jestem jej częścią, toteż nią jestem.
Kiedy jej nie ma, nie mogę istnieć.
Jeżeli ma być idealna, to nie może być ślepa. Idealna bowiem, oznacza dobra dla wszystkich, z korzyścią dla wszystkich. Wydawać by się mogło, że bezwarunkowa miłość jaką obdarza nas matka natura jest raczej ślepa, niż idealna, bo przecież korzyści czerpiemy z niej tylko my. Otóż, w całej swej złożoności, natura pozostaje bardzo prostym organizmem, który zapewniając byt idealny znajdującym się wewnątrz niej istotom, gwarantuje byt idealny samej sobie, pod warunkiem, że się jej nie przeszkadza.

Ewolucja trwa, niezmiennie i nieskończenie
Człowiek jako istota, u której tak znacząco rozwinął się umysł, wymyślił sobie, że ewolucja była procesem przeszłym, który już dawno się zakończył, czego efektem jest wyniesienie rasy ludzkiej nie tylko na piedestał istot ziemskich, ale również do centrum uwagi całego uniwersum. Pewnie nie zdziwię was stwierdzeniem, że po raz kolejny popełniliśmy błąd. Nie wiem co jest tego przyczyną, czy nasz egotyczny umysł, zapatrzenie w siebie i niepohamowana rządza posiadania, czy po prostu zwykłe niedopatrzenie, nieuwaga i zapomnienie. W gwoli ścisłości, ewolucja, jeśli już istnieje, to jest procesem ciągłym, trwałym, nie mającym bliżej określonego początku, ani ulokowanego w czasie końca. Ewolucja trwa cały czas, a my jesteśmy jej małym elementem. Dlaczego o tym wspominam? Otóż dlatego, że zrozumienie procesu ewolucji pozwoli na zmianę postrzegania zależności zachodzących między nami (ludźmi), a naszym domem (Ziemią). Do tej pory, idąc ścieżką technologiczną, zrodziła się nam w głowie myśl, że jesteśmy istotami po to obdarzonymi rozumem, żeby zapanować nad innymi zwierzętami (jako organizmy oraz wobec matki natury jesteśmy również i przede wszystkim zwierzętami), a także aby zniewolić żywioł matki natury – wbrew temu jak naprawdę miało to wyglądać. To, w jaki sposób żyjemy i odnosimy się do naszej planety znacząco zahamowało naszą drogę poznania samych siebie, a tym samym zastopowało ewolucję. Jesteśmy niczym wędrownik, który idąc z punktu A, do punktu B, w połowie drogi postanowił rozbić obóz, po czym zapomniał o dalszej wędrówce, aż w końcu osiadł na stałe w połowie drogi. Taką postawą zabijamy nie tylko siebie, jako jednostki, grupy społeczne i etniczne, ale przede wszystkim jako rasę, przy tym nieubłaganie kończąc żywot naszego wspólnego domu.

Ziemia umiera, a my razem z nią
"Wirus Homo Sapiens kosmosu harmonię zmienia w nieład" L.U.C.
Problemem jest nie tylko sposób odżywiania, zabijanie dla pożywienia, ale również zabijanie dla korzyści. Mowa tu już nie tylko o zabijaniu innych istot, ale o niszczeniu naturalnego środowiska dla „ucywilizowania” kolejnych terenów Ziemi, czyniąc ją tym samym jednym, wielkim cmentarzyskiem ludzi. Według ostatnich pomiarów dokonywanych przez naukowców na całym świecie, stężenie wszelakich zanieczyszczeń, spowodowanych „działalnością ludzkiej ręki”, jest tak wysokie, że nawet przy całkowitym zatrzymaniu wydzielania tych trucizn, ekosystem potrzebowałby około 1000 lat, żeby wrócić do poprawnego stanu. W żaden sposób nie przemówiło to do rozsądku przywódcom rządów i właścicielom wielkich korporacji. Stwierdzili oni, że skoro zajęłoby to tyle czasu, to po prostu nie opłaca się nic z tym robić i najlepiej będzie jak pozostawimy to tak, jak jest.
Efekty agonii, jaką przeżywa nasza planeta widać na każdym kroku. Zmienny stan pogody, wymieranie całych populacji zwierząt, migracje ławic ryb i ssaków morskich, skrócenie średniej długości życia ludzi, choroby i dziwne mutacje. Do najbardziej ekstremalnych i aktualnych „anomalii” należy zaliczyć, chociażby opady czarnego śniegu w Chinach lub śniegu syntetycznego w USA, który po stopnieniu nie pozostawia wody, a przypalany wydziela odór palonego tworzywa sztucznego. Jak długo jeszcze będziemy się oszukiwać, że ścieżka rozwoju, którą kroczymy jest tą odpowiednią? Jak długo jeszcze będziemy odwracać się od matki natury, deptać ją i gryźć rękę, która nas karmi i daje nam schronienie?

Czy to nam się podoba, czy nie, stanęliśmy u progu wielkich zmian. Ogromny skok technologiczny, pozwalający nam rysować w wyobraźni realne plany kolonizacji Marsa, powoduje jednocześnie coraz większe zaśmiecanie naszej rodzimej planety. Pozorny rozwój może więc się okazać, niczym innym jak dzikim wołaniem o pomoc i szukaniem sposobów rozwiązania problemów własnego autorstwa. Nie daliśmy trawić się naturze, to strawi nas owoc naszej głupoty.    

Jak powinno przebiegać trawienie?
Opisany przeze mnie powyżej scenariusz jest inscenizacją życia, jako trawienia Ziemi, zakłóconego przez działalność człowieka. Trawienie jest zakłócone, ponieważ znajdujący się na Ziemi ludzie zostali zatruci „wirusem homo sapiens”, który uwzględnia takie patologie jak np. niedobór pokarmu, śmierć z głodu lub odbieranie pokarmu jednej osobie, przez drugą. Gdybyśmy jednak zniwelowali działanie ludzkiego wirusa i ponownie zwrócili się w stronę natury, moglibyśmy zahamować owrzodzenie Ziemi i postępujący nowotwór, który ją zabija. W naturze bowiem nie ma rzeczy nieodwracalnych. Wróciłaby harmonia człowieka ze światem, w każdej dziedzinie życia zapanowałby ład i porządek. Nie musielibyśmy zabijać dla pożywienia, ponieważ pożywienia starczyłoby dla wszystkich. Nie musielibyśmy niszczyć planety, żeby móc na niej funkcjonować, ani z niej uciekać, żeby przeżyć. Bo jeśli my przeżyjemy, przeżyje i planeta. Natomiast jeśli planeta umrze, my pozostaniemy bez jakichkolwiek szans na przeżycie.

Ludzkie życie to proces trawienny matki natury

Żywot ludzki na Ziemi możemy w łatwy sposób zobrazować, porównując go do procesu trawienia, jakim poddawane są pokarmy, które spożywamy. Jeżeli odżywiamy się w zgodzie z naszym naturalnym stanem i budową ciała, nie naruszając przy tym praw natury, to dożywamy sędziwego wieku i nie doskwierają nam liczne choroby związane ze starzeniem się i niedołężnieniem. Jeśli zaczynamy jeść wbrew temu czego oczekuje organizm, zatruwamy go powodując jego niszczenie, a w ostateczności przedwczesną śmierć. Analogiczna sytuacja zachodzi w bardziej globalnym odniesieniu do planety. Jeśli nasze organizmy przedwcześnie umierają i chorują, to oczywistym jest, że podobnie będzie działo się z organizmem, którego my jesteśmy częścią, nasze organizmy psują się od środka, psując jednocześnie planetę, będąc jej nienaturalnym, trującym nawozem, tym samym, który truje nas od środka. Obraz świata, który obecnie dostrzegamy jest odzwierciedleniem naszego wewnętrznego nieładu, dezorganizacji i przeciwstawiania się na każdym kroku prawom rządzącym wszechświatem.